Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 279.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chać opisu. Raniutko poleciałem na ląd, spodziewając się, że zastanę jak dotąd wszędzie miłych i gościom radych misyonarzy, którzy mi pomogą w zwiedzaniu miasta i okolicy, a zwłaszcza — tego byłem najciekawszy — owych gmin katolickich, które od prześladowań i zamknięcia Japonii w XVII. stuleciu, względnie w końcu XVI., do połowy naszego wieku przetrwały w wierze bez księży, bez żadnej z zewnątrz pomocy — istny cud! Niestety, rachuba moja omyliła mnie; zastałem tylko proboszcza, widocznie niesłychanie zajętego, który w czasie mej wizyty ledwie na stołku mógł wysiedzieć. Biskupa Msgr. Causin wcale nie widziałem — i ten rzekomo nadzwyczajnie zajęty.
Wskazano mi przynajmniej miejscowość Jama-zato, o godzinkę odległości od Nangasaki, gdzie miałem zobaczyć jedną z tych dawnych gmin chrześcijańskich. Chwytam pierwszą nadarzającą się riksę, walę co siły do Jama-zato. Przyjeżdżam, zastaję misyonarza w złym widocznie humorze. Nie mam szczęścia! Jedynie ciekawy kościół ich w Jama-zato, przerobiony z dawnego domu, w którym wszystkie badania i męki się odbywały, w którego podłodze do dziś dnia znajduje się znak krzyża, który kazano ludowi deptać nogami. Takich miejsc w Japonii było więcej; np. w Riuku umieszczono krzyż w kamieniu stanowiącym stopień schodów, prowadzących przez most. Tamtędy, podobnie jak w Nangasaki, przeprowadzono nietylko lud miejscowy, ale i Holendrów protestantów, którzy dla zysku, dlatego, by ich nie wypędzono z Japonii, dobrowolnie deptali znak krzyża. Po takim czynie już nic dziwnego, że ci sami Holendrzy wspólnie z japońskimi sołdatami gnietli i prześladowali nieszczęsnych katolików w Nangasaki aż do rozpaczy i powstania! Nic więc ciekawszego, jak ów kościółek w Jama-zato. Zwykły to większy dom japoński, w którym powyjmowano ściany i utworzono w ten sposób dość znaczną salę. Zamierzają misyonarze tu budować nowy kościół; niestety ten stary zabytek nie wystarcza na potrzebę miejscowej ludności katolickiej, wynoszącej około trzech do czterech tysięcy dusz. Poczciwi misyonarze palną sobie znowu jakąś straszną szatrę pod nazwą kościoła — licho na-