Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 254.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Siadamy przy japońskim niziutkim stoliczku kwadratowym, na poduszkach tylko, rozumie się bez butów. Ja tyłem do niszy, w której wisi Kakemono, bo to miejsce honorowe. Usługują nam, klęcząc czy siedząc w kuczki, gesze; choć niezbyt piękne, ale milutkie, wystrojone, wymyte, zgrabne jak kotki. Sake płynie obficie; poczciwy Hirsch po półgodziny rozweselony na dobre i czuły; konsul, prawdziwy typ zjaponizowanego Anglika, qui s'en trouve à merveille. Koreańczyk sprytny, rzutki, bystry nawet, robił najlepsze wrażenie póty, póki pod wpływem wesołości nie wyglądnął z pod aksamitnego futerału barbarzyniec; choć ostatecznie do końca, choć somme toute był correct przez wzgląd na europejskiego gościa. Wśród setnych najrozmaitszych zabaw i zabawek przez nasze panny wymyśliwanych, opowiada Koreańczyk bajeczkę ze swej ojczyzny, o myśliwym, co dwie dzikie wielkie bestye jedną strzałą ubił: Wyszedł myśliwy na łowy; kołczan miał dobrze najlepszemi wyładowany strzałami. Wyszedł w lasy i stanął pod wyniosłą skałą, skąd widok daleki, i czeka. Aż tu wśród bambusowej trawy poczyna coś szeleścić i łamać; słucha, patrzy: oto dwa ogromne odyńce, wolno krocząc pasą się. Lecz wytrawny myśliwy nie chcąc daremnie strzały w przestrzeń puszczać, pomyślał: poczekam, niech jeno bliżej przyjdą. Gdy tak nieruchomy czeka, pada mu jedna i druga wielka kropla na czoło; skądże krople, skąd deszcz, kiedy słońce pięknie świeci? Ostrożnie więc podnosi głowę i — o dziwo! na sterczącej nad nim skale przyczajony tygrys ogromny, śledzi każdy ruch dzików, czekając chwili sposobnej do ataku, a z pyska kapie mu ślinka, co mu przyszła na widok tłustych odyńców. Uradował się wielce myśliwy i rzekł sam w sobie: wszakże tygrys więcej wart niż dwa dziki, i nie czekając sięga do kołczana, najostrzejszą strzałę wybiera i puszcza; a ona przeszywszy tygrysi kark nawskróś, dalej ucieka. Nuż tygrys zdziwił się mocno, ból straszny uczuwszy; a widząc odyńce opodal siebie, rzekł: chyba któraś z tych niechlujnych bestyj musi być mego bólu przyczyną! i gniewem strasznym pałając, jednym susem siedzi na karku odyńca, jednem uderzeniem łapy bestyę zabija. Lecz nie darmo myśliwy