Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdrowia nowego roku i wychyleniu po kieliszku złego szampana, oprowadził nas po całym domu, dziękując co chwila za naszą wizytę. Pokazywał wszystko, a zwłaszcza co miał najpiękniejszego, tj. widok rzeczywiście wspaniały: z jednej strony morze z tem całem stadem wysepek, które zalegają cieśninę Singapore, z drugiej miasto fantastycznie na mnóstwie malutkich pagórków rozrzucone, z trzeciej i czwartej piękna, cudowna zieloność ogrodów i lasków, zasianych po całej wyspie, jak daleko okiem sięgniesz. Po półgodzinnej wizycie, skosztowawszy sławnych konfektów chińskich, których imion nie wyliczam, boby to zbyt długo trwało, odeszliśmy, zapisawszy poprzednio nasze nazwiska, co znowu nasz gospodarz przywitał całym wybuchem podziękowań, którym towarzyszył ów nie znikający nigdy z twarzy wschodniego człowieka, chcącego być bardzo dystyngowanym i grzecznym, śmiech panoszącego się dorobkiewicza, który się puszy swem szczęściem i okazyą popisania się swem bogactwem przed obcymi, zwłaszcza przed Europejczykami.
Druga wizyta u Tan-Kang-Chaw, Chińczyka, co się dorobił 40—50 tysięcy dolarów dochodu, a wydaje 5—6 tysięcy. Ta druga mniej ciekawa. Pan domu, stary Chińczyk, przyjął nas w brudnym, białym niegdyś kaftanie; nie mówi zupełnie prawie po angielsku; skoro się więc tylko doczekał powrotu nieobecnego syna, natychmiast, bez żegnania się, opuścił nas. Na tym starym Chińczyku nasza wizyta żadnego doprawdy wrażenia nie zrobiła. Wogóle Chińczyk, choćby najuboższy, zupełnie inaczej Europejczyka, nawet tu, poza swym krajem, traktuje, niż np. Hindus. U tego uniżoność, pokora — Chińczyk tylko w potrzebie i to wielkiej umie być pokornym, zresztą jest sztywny i dumny. Dlaczego-bo też miałby być pokornym, kiedy przyparty do muru bez ogródki mówi, że rządu angielskiego się nie boi, ani go zbytnio słuchać nie myśli, bo za pieniądze zawsze sobie z nim poradzić można. Może przesadzone nieco to twierdzenie, coś prawdy jednak w tem jest. Na dowód opowiadał mi tutejszy konsul hiszpański wypadek z roku zeszłego.