Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stosunek swój względem władzy centralnej do wypełniania pewnych tylko formalności. Mianowicie odległe a niedawno dopiero zdobyte królestwo Lao, na północno-wschodzie, rządzone do niedawna przez krewniaka królewskiej rodziny, wyszło było prawie zupełnie z wszelkiego stosunku poddańczego do władzy Syamu. Ten stosunek zmienić stara się król wszelkiemi siłami. Czy mu się uda, przyszłość pokaże; a napotyka on w tym kierunku na wielkie trudności, bo nietylko bitny a butny lud Lao nie chce giąć karku przed zniewieściałym Syamem, ale i sąsiedzi, Chiny, Birmanowie, a dziś Anglicy, podobno bardzo radzi widzą coraz to nowe trudności, jakie rządowi w Bang-kok sprawiają Laoci.
Podróże króla, jak obecna, po kraju, mają przedewszystkiem za zadanie, zbliżyć się do owych dalekich prowincyj, nawiązać z poddanymi ściślejsze stosunki, przez osobiste zetknięcie, bo czuje on, że się całość zaczyna rozłazić. Haracz, który każdy Phya jest obowiązany posyłać co 3 lata królowi, polega między innemi głównie na naczyniach i drzewkach ze złota lub srebra. Dziwna rzecz, że nie jest, a przynajmniej nie było w zwyczaju przesyłać złota lub srebra w naturze, nie przerobionego, ale kuto z nich coś przypominającego jakby krzak lub drzewko. Samo przez się rozumie się, że taki pan namiestnik, istny prokonsul, wyjeżdżający na swą posadę zwykle z całą zgrają krewnych i przyjaciół, ciagnie i zdziera z poddanych, jak i co się tylko da. Podobnie jak i w Chinach, tak i tu, każdy, a zwłaszcza wieśniak, ledwie dysząc pod pazurami owego Phyi, niczego tak nie unika, jak okazania na zewnątrz, że coś posiada, że się czegoś dorabia. Syamczyk stara się tylko o to, żeby jego dom biednie, a on sam obdarto wyglądał, pola uprawia tylko tyle ile musi, jeśli coś więcej, to chyba pokryjomu. Że taki stan rzeczy ma fatalny wpływ na rozwój kraju, i dodawać nie warto. Ludność wzrasta ciągle i to w sposób bardzo znaczny. Każdy, mniej więcej średniej zasobności człowiek, miewa z reguły po dwie żony, a mimo to kraj upada, robić nikt nic nie chce, bo nie pracuje dla siebie, lecz dla innych. Na takim więc terenie i w takich stosunkach trudno, aby