Strona:PL Paszkowski - Poezye tłumaczone i oryginalne.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I opatrzył jak przystało
Na somsiada i na brata,
Z którym niestety, bywało,
Żył pod koniem i na koniu,
Z którym na przeszłości błoniu
Przeharcował młode lata.

WŁODARZ (rozrzewniony)

O toćby było niemało
Przytoczyć takich przykładów!

PAN WOJCIECH. (obracając się do portretów).

Święte cienia naszych dziadów!
Przed wami się czoło skłania
Z zapałem poszanowania.
Święte nawet wasze błędy
Bo się z matki cnoty rodzą,
Pięknej całości nie szkodzą.
Was ubiorą w życia szaty,
Was uchronią od zatraty,
Domowe, ciche gawędy.
Tak obraz mistrzowskiej ręki,
Choć go czas skazi, zrysuje;
Ma zawsze wartość i wdzięki
Dla tego, co piękność czuje.
Pył padnie — popstrzą owady;—
Jeszcze pod kurzu brzemieniem
Szlachetnych zarysów ślady
Wspaniałym błyszczą promieniem.