Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I teraz jestem królem.
Nr 369 roześmiał się.
— Wyjdź, Wasza Królewska Mość, z jamy i spójrz raz jeszcze, co zrobiło niebo z ziemią i Heljopolisem. Stos gruzów, jak po katastrofie z pociągiem kurierskim. Wspaniale rozbiliśmy się w największym pędzie. Ogon komety zmiótł wszelkie prawa. Twoją władzę i moje więzienie porwał za sobą ten oto biały drobiazg, co zwisa nad naszemi głowami.
— A mimo to ja jestem królem, — powtórzył z uporem Meredith.
Nr 369 zagwizdał marsza galerników i pobrzękując kajdanami (były one hygjeniczne, najnowszego systemu), skierował się ku wyjściu zawalonej galerji.
Dzisiaj spierają się na temat władzy królewskiej od samego rana. Mereditha XVI popiera zakonnik i kustosz muzeum. Po stronie Bezimiennego stoi obłąkany Evert.
— Już ja wam wybiję z głowy te głupstwa, — krzyczał Bezimienny. — Stary świat zgorzał, jak stóg siana i niema o czem mówić.
— Kometa nie mogła zniszczyć historji. Ty byłeś i będziesz zbiegłym galernikiem, Meredith królem, a czcigodny ojciec Wincenty człowiekiem cnotliwym i świątobliwym, czego mu nikt wydrzeć nie zdoła.
— Cóż więc, według was, zniszczyła kometa?