Strona:PL Ossendowski - Czarny czarownik.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zapadła ciemna noc podzwrotnikowa. Umilkły ptaki i owady. Cisza panuje wszędzie niezmącona. Czasem tylko odezwie się z wierzchołka drzewa, cykada, lub piśnie strwożony ptak.
Około godziny 10-ej lub 11-ej doleci zdala chichot hjeny, lub przeraźliwy ryk geparda. Zaczną śmigać i przeciągle jęczeć duże nietoperze. Z miękkim szumem szybować zacznie nad dżunglą tajemniczy lelek cztero-skrzydlaty...
Czas już!
Myśliwy wkłada na nogi miękkie trzewiki, wciska na głowę czepek z umocowaną doń acetylenową lampką z wielkim prożektorem i morze trawy, grupy krzaków, drzewa i gołe,[1] zanurza się w dżunglę.
Sunie powoli, cicho, oświetlając przed sobą morze trawy, grupy krzaków drzewa i gołe, czarne, wypalone miejsca. Na 40 — 50 metrów wszystko widać jak na dłoni! Niby białe widma kołyszą się zarośla trzcin i suchej trawy. Ledwie dostrzegalna ścieżka zwierzęca wije się jak chytry wąż, poprzez dżunglę.
Cisza panuje dokoła i czołga się, ślizga wszędzie, baczny, drapieżny promień lampki.

Nagle myśliwy staje jak wryty, Ujrzał bowiem, tam, na prawo, dwa czerwone, jarzące

  1. Przypis własny Wikiźródeł W oryginale druku powtórzony jeden z następnych wersów.