Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oczywiście.
— Nie zapomnisz?
— Ależ naturalnie nie, — zawołał Dorjan.
— A... Harry?
— Co, Bazyli?
— Nie zapomnij, o co cię prosiłem dziś rano w ogrodzie.
— Zapomniałem.
— Polegam na tobie.
— Chciałbym móc sam na sobie polegać, — rzekł lord Henryk z uśmiechem. — Chodźmy, mr. Gray, mój powóz czeka, odwiozę pana do domu. Dowidzenia, Bazyli. Popołudnie dzisiejsze było bardzo zajmujące.
Gdy drzwi zamknęły się za nimi, malarz rzucił się na kanapę, a w twarzy jego ukazał się wyraz bólu.