Tegoż wieczora Dorjan Gray, ubrany jak najstaranniej, z dużym pękiem fiołków parmeńskich w butonierce, wprowadzony został wśród ukłonów służby od salonu lady Narborough. Skronie tętniły mu, zdenerwowany był bardzo, ale ruchy jego, gdy pochylał się nad dłonią pani domu, były swobodne i pełne wdzięku jak zwykle. Może nigdy nie wydaje się człowiek tak swobodnym, jak wtedy, gdy zmuszony jest grać jakąś rolę. Z pewnością nikomu, kto widział Dorjana Gray'a tego wieczora, nie przyszło na myśl, że przeżył on tragedję tak straszliwą, jak żadna może tragedja naszego czasu. To delikatne palce nie mogły przecież trzymać morderczego noża, te uśmiechnięte wargi z pewnością nigdy nie bluźniły Bogu i dobroci. Dziwił się sam swemu spokojowi, i przez chwilę odczuwał wyraźnie rozkosz podwójnego życia.
Było to nieliczne towarzystwo, zebrane nieco pośpiesznie przez lady Narborough, która, jak się wyrażał lord Henryk, była damą, pokazującą na twarzy resztki rzadkiej brzydoty. Była ona wzorową żoną jednego z naszych u najnudniejszych ambasadorów, a pochowawszy męża z należną czcią w marmurowem mauzoleum, którego projekt sama narysowała, i wydawszy córki za bogatych, podstarzałych panów, oddała się teraz zupełnie rozkoszom francuskiej poezji, francuskiej kuchni i francuskiego „esprit", o ile go posiadała.
Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/223
Wygląd
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XV.