Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Vane, niżeli wszystkie te kobiety, które się spotyka! W śmierci jej widzę coś istotnie pięknego. Cieszę się, że żyję w stuleciu, w którem zdarzają się takie cuda. Przywracają one człowiekowi wiarę w rzeczywistość rzeczy, któremi igramy wszyscy: romantyzmu, namiętności i miłości.
— Byłem dla niej straszliwie okrutny. Zapominasz o tem.
— Obawiam się, że kobiety cenią okrucieństwo, brutalne okrucieństwo, ponad wszystko. Mają one cudownie pierwotne instynkty. Emancypowaliśmy je, ale one pozostają mimo to niewolnicami, żądnemi pana. Lubią, aby niemi rządzono. Jestem pewien, że byłeś wspaniały. Nigdy nie widziałem cię w rzeczywistym i prawdziwym gniewie, ale mogę sobie wyobrazić, jak pięknie wyglądałeś. A przytem powiedziałeś przedwczoraj coś, co mi się początkowo wydało tylko fantazją, ale teraz widzę, że była to prawda i że zawiera ona klucz tajemnicy.
— Co mianowicie, Harry?
— Powiedziałeś, że Sybilla Vane ucieleśnia dla ciebie wszystkie bohaterki miłosne — jednego wieczora jest Desdemoną, drugiego Ofelją; jeśli umiera jako Julja, zmartwychwstaje jako Imogena.
— Teraz już nie zmartwychwstanie nigdy, — szepnął Dorjan i ukrył twarz w dłoniach.
— Nie, już nigdy nie zmartwychwstanie. Odegrała swą ostatnią rolę. Ale musisz myśleć o jej samotnej śmierci w jaskrawej garderobie, niby o dziwnie posępnym fragmencie jakieś tragedji z czasów Jakóba, niby o jakiejś cudownej scenie z Webstera, Torda czy Cyryla Tourneura. Ta dziewczyna nie żyła nigdy życiem rzeczywistem