Strona:PL Ormianie polscy.pdf/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ECHA PRZESZŁOŚCI.

Gdy z północnej strony rynku lwowskiego skierujemy kroki w ulicę Krakowską, pierwsza ulica po prawej ręce wzrok nasz ku sobie przyciągnie. Wąska, mroczna, ślepa uliczka, zakończona jakiemiś staremi murami, zda się, opowiada dzieje dawne, pradawne... Jest to ulica Ormiańska. Gdy w nią wejdziemy, po kilkunastu zaledwie krokach osobliwy oczom naszym przedstawi się widok. Poniżej poziomu ulicy, jakby ze starości w ziemię nawpół zapadły, ukazuje się na słupach i łukach wsparty krużganek, przytulony do odwiecznych murów kościoła. Kościół ten to katedra Ormiańska, jeden z najpiękniejszych zabytków Lwowa.
Przez nowoczesne, żelazne ogrodzenie sztachetowe wchodzimy na jej dziedziniec. I w tejże chwili z murów odwiecznej katedry i z łuków starożytnego krużganka wzrok kierujemy na ziemię, bo kroki echem się niosą po płytach kamiennych, zaścielających dziedziniec kościelny.
Cóż to za dziedziniec osobliwy? Cóż to za płyty, na których widnieją nawpół zatarte, w kamieniu kute ornamenty i napisy, dziwne jakieś, nieznanemi literami opowiadające przyby-