Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W czary tych źrenic wierzę niezłomnie
Rzewny ich smutek hardość mą, skrusza;
Z tych oczu serce przemawia do mnie,
Z tych oczu do mnie przemawia dusza.

Za śmiech mój pusty, co dźwięczy kłamnie,
Palą, mnie wstydu żarzą,ce głownie,
Bo te źrenice patrzą, się na mnie
Tak jakoś tęskno — a tak wymownie.

Dla mnie jak zgłoski są ich promienie,
Niedostrzegalne błyski ich chwytam,
Widzę w tych oczach smutne zdziwienie,
Płynący z serca wyrzut w nich czytam.

Pod ich spojrzeniem rumieńcem płonę,
Kłamany śmiech mój zda mi się grzechem,
I ty się śmiejesz, mówią mi one,
Śmiejesz się pustym, bezmyślnym śmiechem.

Tak rychło duch twój z snów wyprzytomniał,
Tak krótko tęsknił po złotej dobie,
Czyś już przebolał, czyś już zapomniał,
Czy młode serce usnęło w tobie?

O drogie oczy! Czyli? nie wiecie,
Że ból prawdziwy w sercu się tai,
O, drogie oczy! wszak pieśni dziecię
Łez nie okaże w obliczu zgrai.

Choć pierś mi wspomnień rwie ból okrutny,
Z ust śmiech mi płynie pusty a szumny,
Śmiać się prawdziwie — na tom zbyt smutny,
Płakać otwarcie — na tom zbyt dumny.

Tam, w mojem sercu, jak pod mogiłą,
Leżą, pierś paląc, łzy me ogromne.