Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odezwa była uroczysta, dobitna, i wielkie wrażenie sprawiła,.... wyrok sam okropny,.... lecz on stał ciągle, niby postać z marmuru wyciosana, bez najmniejszego ruchu. Z obliczem wybladłém, wylękłem, ze zgrozy i przerażenia zmienioném,..... powiekami obwisłemi,..... oczyma w ziemię wlepionemi, stał nieruchomy, naprzód wygięty, dopokąd dozorca więzień do niego się nie zbliżył, za rękę go nieuchwycił, i z izby niewyprowadził.
Przez chwilę spoglądał na niego zgłupiały, lecz usłuchał i poszedł za nim.
Dozorca sprowadził go na dół do obszernéj izby w któréj wiele innych więźniów czekało, dopokąd koléj na nich nieprzyszła, i ze znajomemi swymi rozmawiało, zgromadzonymi koło kraty, na podwórze otwarte prowadzącéj.
Lecz pomiędzy tymi niebyło nikogo, coby z nim miał coś do pomówienia, a gdy przechodził, więźniowie się od niego usuwali, aby niezasłaniać widoku na niego ludziom zgromadzonym, którzy się na kracie wieszali, przezwy najzelżywsze i przekleństwa najokropniejsze na niego miotali, wrzeszczeli, syczeli i świstali.
On im pięścią ściśnioną zagroził, i byłby najbliżéj stojącym w oczy plunął, ale przewodnicy jego zawlokli go przemocą do ciemnéj sieni, oświeconéj tylko kilkoma słabo się palącemi lampami, i zaprowadzili do przeznaczonego dla niego więzienia.
Tutaj go najprzód ściśle przetrząśnięto, czyli niema przy sobie jakiego narzędzia lub środka do uprzedzenia sprawiedliwości zadaniem sobie dobrowolnéj śmierci; po dokończeniu tego obrzędu, zawiedziono go do celi więźniów, i zostawiono go tam samego.