Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Namyśl się żywo, — rzekł Brownlow. — Wyrzecz tylko słówko, a rzecz cała skończona.
Lecz Monks jeszcze się wahał.
— Niemam wcale żadnéj chęci, z tobą sobie nadaremnie psuć gębę, — rzekł Brownlow; — jestem tutaj rzecznikiem innych osób, broniącym praw ich najświętszych, i niemam żadnego....
— Czy niema,.... — zapytał Monks jąkając się, — czy niema jakiego innego środka?
— Nie, niema!.... święcie niema!
Monks spojrzał na staruszka z nadzwyczajną trwogą; niemogąc jednak z jego twarzy nic innego prócz surowości i stałości w postanowieniu wyczytać, wszedł do izby i wzruszywszy ramionami, usiadł sobie na wskazaném krześle.
— Zamknijcie drzwi z sieni, — rzekł wtedy Brownlow do swoich dwóch pomocników, — i przychodźcie natychmiast, skoro zadzwonię.
Owi dwaj słudzy usłuchali natychmiast tego rozkazu, wyszli, i zostawili obu sam-na-sam.
— Jest to bardzo piękne obejście, którego od najlepszego przyjaciela mego ojca doznaję.
Ozwał się Monks, zdejmując kapelusz i płaszcz z siebie.
— Właśnie dla tego, że byłem twego ojca najlepszym i najstarszym przyjacielem, mój młody człowieku! — odpowiedział Brownlow. — Właśnie dla tego, że niegdyś wszelkie życzenia i nadzieje moich szczęśliwych lat młodości z nim się łączyły, i wraz z nim zaginęły, podobnie jak i z istotą lubą z jego krwi i ciała, która w kwiecie swéj młodości z Bogiem się połączyła, i