Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pana wobec tak dobranego towarzystwa wstydzisz, co?.... Leżeć!
Temu rozkazowi towarzyszyło zarazem takie uderzenie nogą, że pies całą przestrzeń izby z jednego końca na drugi powietrzem przebył. Jak się jedak zdawało, musiał on do tego już być przyzwyczajony, gdyż ani mruknął, lecz się natychmiast w kąciku spokojniuteńko przytulił, i mrużąc swe złośliwe, złowrogie oczy mało dwadzieścia razy przez minutę, sam jeden całéj izby bacznie strzedz się zdawał.
— Cóż to takiego? Czego tak znieważasz i bijesz tych chłopców, ty skąpy, chciwy, łakomy, nienasycony stary złodzieju? — zawołał nowo-przybyły, siadając sam rozważnie na stołku. — Dziwię się tylko, że cię jeszcze dotąd nie zabili. Chciałbym być na ich miejscu. Niech no bym ja był twoim uczniem, to bym to dawno już był uczynił!.... Lecz nie,.... nie!.... gdyż by mi ani grosza nikt za ciebie dać nie chciał,.... bobyś nikomu na nic się nie zdał, chyba żeby cię kto chciał jako osobliwość brzydoty w szklane naczynie włożyć i za pieniądze pokazywać;.... przypuszczając, że tak wielkie butle w hutach robią.
— Cicho, cicho, panie Sikes, — przerwał Żyd drżąco, — nie mówcie tak głośno.
— Nie panuj mnie tak bardzo, — odpowiedział Sikes; — ty zawsze masz coś złego na myśli, jeżeli od tego zaczynasz. Znasz moje imie, nazywaj że mnie po imieniu. Ja mu nie zrobię wstydu, gdy czas na mnie przyjdzie.
— Dobrze już, dobrze! uspokój się tylko Billu!