Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przypadkiem i po za biórko, i nadybało twarz wylęknioną i zgrozą przejętą Oliwera Twista, który, pomimo wszelkie napominające spojrzenia i potajemne kułakiem uderzenia pana Bumble, na oblicze odrażające swego przyszłego majstra z takim wyrazem widocznym przestrachu i przerażenia spoglądał, że nawet ten urzędnik stary, na pół już ciemny, na pół zdziecinniały, to spostrzedz i poznać musiał.
Staruszek się przeto zatrzymał, pióro na bok odłożył, i przez kilka chwil to na Oliwera, to na pana Limbkins spoglądał, który wesołego i obojętnego udając, z krwią najzimniejszą tabakę sobie zażywał.
— Mój synu, — ozwał się nareszcie staruszek do Oliwera, wychyliwszy się z po za swego biórka.
Oliwer, usłyszawszy ten głos, wzdrygnął się cały... Trzeba mu to jednak wybaczyć, gdyż głos ten był uprzejmy i dobrotliwy, a każdy głos niezwyczajny człowieka łatwo przestraszyć może. Biedny chłopczyna drżał na całém ciele i rzewnie się rozpłakał.
— Mój synu, — powtórzył staruszek, — wyglądasz bardzo strwożony i wylękniony, cóż ci to takiego?
— Odstąp od niego Woźny, i nie zasłaniaj go, — ozwał się drugi urzędnik, czytający gazetę, którą na bok odłożył, i z wyrazem wielkiéj przychylności z po za biórka ku Oliwerowi się nachylił. — Mówże mój synu, mów śmiało, co ci jest, i nie lękaj się niczego.
Oliwer padł na kolana, wyciągnął ręce złożone, i zaczął błagać: iż woli raczéj, aby go do ciemnéj komórki napowrót zamknięto,.... aby go głodem morzono,.... karano,.... bito,.... a nawet i zabito,.... byle go tylko temu groźnemu człowiekowi nieoddawano.