Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 305.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jących się pod nogami, od powierzchni wody do tego mostu było, jak mogę wnosić i jak mi inni mówili, nie więcej jak 8 lub 10 metrów, ale musiałem iść jedną nogą po jednej żerdzi, a drugą nogą po drugiej, gdyż na jednej nie było dość miejsca; te żerdzie okrągłe, uginające się i podrzucające przechodzącego, oprócz tego śliskie od deszczu; przeprawa zatem nie była arcyłatwą, odzienie na mnie mokre i torba przez plecy, ważąca może 10 kilo, wcale mi w przejściu nie pomagały. Długości miał ten tańcujący most może jakich 10 do 12 metrów. W połowie drogi pośliznęła się mi jedna noga, a że zgrabnością linoskoczka wcale się nie odznaczam, więc z utrzymaniem równowagi był mały kłopot i pociemniało mi raptem w oczach, z czego Ojciec łatwo może wnioskować, że i cywilną odwagą też się nie odznaczam. Jak tylko poczułem, że jedna noga już mnie nie trzyma, zatrzymałem się przeważając na drugiej nodze, zaraz zacząłem odmawiać »Zdrowaś Maryo«, a odzyskawszy równowagę, modląc się zacząłem iść dalej i za łaską Matki Najśw. doszedłem, a raczej dohojdałem się następnej skały, nie zażywszy wcale kąpieli w potoku, do której najmniejszej nie czułem ochoty.
Dnia 11 października dostałem się wreszcie do Fianarantsoa. Tu nowa tarapata, a raczej ciąg dalszy, bo były to resztki z podróży. W drodze nie mogłem się kilka razy rozzuwać, bo nie było gdzie i jak się położyć spać. Po etapach, w których pewno nie zamiatano odkąd te etapy istnieją, nazbierałem pcheł afrykańskich huk. W drodze nie nie czułem, bo nogi były mokre i ściśnięte obuwiem, ale we Fianarantsoa ledwo mogłem się rozzuć, tak nogi popuchły. Po niemałym wysiłku, zdjąwszy obuwie zobaczyłem, że prawie wszystkie palce zagnieżdżone sporo, a i w pode-