Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 293.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skończył się prędko ten kłopot i po czterech dniach wróciłem do swojej stacyi. Ledwom przyszedł, pytam zaraz, czy niema co nowego, mówią mi chorzy: »nowego tak nic niby niema, ale zobacz Ojciec Edwarda, bo mocno chory.« Poszedłem zaraz do tego nieboraka i zobaczywszy, że źle, mówię mu: z tobą bracie nie najlepiej, zaczniemy od duszy, podgotuj się trochę do spowiedzi, ja cię za chwilę odwiedzę, wyspowiadam, zaopatrzę, a potem zaczniemy się kurować, jak będziemy mogli. »Dobrze, Ojcze, odpowiedział chory, rób jak powiedziałeś.« Po spowiedzi i Ostatniem Namaszczeniu, dałem mu trochę chininy, niby dla przecięcia gorączki, a właściwie, żeby go trochę uspokoić, bo o ratunku i mowy nie było; trąd zajął już był wnętrze całe, a na zewnątrz też rany nie na żart. Szło z nim dość prędko, ale i ostro zarazem. Konał biedny więcej niż dobę i cierpiał porządnie; umarł, dzięki Bogu, po katolicku — na samem odchodnem dostał jeszcze raz rozgrzeszenie, po którem wkrótce skonał. Pocieszyło mnie trochę przy śmierci tego człowieka to, że spostrzegłem wiarę między moimi chorymi; a to jest tak: pytało mnie kilku innych chorych, co byli przy tym chorym, czy on już kona, czy nie. Kilka razy odpowiedziałem, że o ile mi się zdaje, jeszcze nie dogorywa, póki tak mówiłem, było jeszcze spokojnie, ale jak zaczął się oddech zmieniać i słabnąć, powiedziałem, że prawdopodobnie już się z nim rozstaniemy. Żona chorego usłyszawszy to, zaczęła nie lamentować i zawodzić, ale gorzko płakać choć pocichu; ja daję konającemu absolucyę, a jedna z obecnych chorych mówi głośno do jego żony: »no, czyś nie głupia, powiedz, zamiast się modlić, płaczesz teraz.« Pocieszyło mnie to trochę, bo dość innych dowodów spostrzegłem, z których mogę wnosić, że ta czarna szlachta już coś, coś trochę za-