Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 199.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie składało, że nie mogłem się go dotychczas nauczyć. Mocną mam jednak nadzieję, że za łaską i pomocą Matki Najśw., już niezadługo będę mógł sam zająć się zupełnie moimi nieszczęśliwymi bez niczyjej pomocy. Ojciec zaś, niech z łaski swej pomoże mnie w tem modlitwą, to prędzej będzie.
W przeszłym roku dostałem podarek, ale nie domyślałby się Ojciec za nic, jaki. Odebrałem pocztą z Francyi Nowy Testament po francusku — od kogo, nie wiem, bo listu ani przedtem, ani potem nie dostałem. Oglądam — protestancki, a na okładce wewnątrz napisano po francusku: »W. O. Beyzymowi od życzliwej przyjaciółki« — podpisu żadnego nie było. Masz babo placek, pomyślałem, to też ktoś wiedział, kogo i czem uszczęśliwić. Naturalnie, że tej książki nikt już więcej nie zobaczy, bo łatwo się Ojciec domyśli, jaki ją los spotkał. Złego nic się nie stało, owszem dobrze, bo jedna heretycka książka mniej między ludźmi; ale jak to zarazem niebezpieczne. Może ten ktoś, co mnie ją przysłał, kupował nie wiedząc co, jakby kota we worku, ale czemuby się nie zapytać kogo, czy to dobre, czy nie. Często strasznie powierzchownie sądzą ludzie o rzeczach i dlatego tak łatwo giną. Ot np. ta książka, że na okładce napisano Nowy Testament, to już i dobrze; niechżeby to się było dostało nie mnie, ale dziecku, przypuśćmy, jakiemu do rąk, zacznie czytać, ot już i jest początek zatrucia. Prawdziwe utrapienie, że gdzie chodzi o ciało, tam ludzie ostrożni niewiedzieć jak i często widzą niebezpieczeństwo tam, gdzie go wcale niema, a gdzie idzie o duszę, tam wcale na nic nie zważają.
Drugi znowu podarek otrzymałem w tym roku, ale już zupełnie w innym rodzaju, chociaż także nie wiem od kogo. Był to list przysłany mnie przez trzecią