Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nazywają je pchłami afrykańskiemi i mówią, że burżani przynieśli je ze sobą z Tamatawy, dokąd dostały się może z jakim okrętem przychodzącym z Afryki. Mówią, że kiedy bardzo wiele takie pchły nakąsają, to się traci władzę w nogach tak zupełnie, jakby były sparaliżowane. Czy to prawda i o ile prawda, nie wiem, słyszałem tylko, jak tu mówili, więc relata refero nic więcej. Moi biedacy mają nowy dodatek do swego cierpienia, bo trzeba nieraz dobrze głęboko sięgać pod paznogieć, żeby powydobywać stamtąd jaja zniesione przez te pchły i oprócz tego trzeba zapuścić czemś mocnem, żeby wygubić zarodniki, jakie mogły jeszcze zostać pod paznogciem, a to wszystko bez bólu nie obejdzie się. Dla zdrowia taka operacja niezbyt przyjemna, a co dopiero trędowatemu, który i bez tego już ma niemało kłopotu z całem ciałem. Pisząc ten list, często polecałem opiece Matki Najśw. jak moją grzeszną duszę, tak też moich czarnych piskląt, bom go pisał pod dobrą przygrywką.

Teraz tutaj pora deszczowa, która nigdy się nie obejdzie bez grzmotów, piorunów, a często bywają i niezłe burze. Pioruny sypią się jak z worka, nieraz czułem, jak trzęsło się wszystko od huku, bo niejeden piorun urżnął tuż koło mojej chaty. Patrzałem często, czy nie będzie znowu czego w rodzaju tej elektrycznej ulewy, o której Ojcu pisałem kiedyś, ale jeszcze dotychczas nic nadzwyczajnego nie spostrzegłem. Pamiętam o tem ciągle i uważam, jak się co zdarzy, to Ojcu znowu to opiszę.
Szarańcza była u nas znowu w tym miesiącu, ale już i bez tego dużo nabazgrałem, więc o szarańczy doniosę Ojcu w przyszłym liście, jeśli Bóg pozwoli doczekać.