Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 099.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy w samej rzeczy jest tak głupim, aż dopiero potem dowiedziałem się, że wogóle u Malgaszów tłustość to taki specyał.
Kościół i mieszkania chorych poprawili nieco, dodając trochę dachówek; ślady po tej nawałnicy, o której Ojcu pisałem przedtem, zostały porządne, ale o naprawie, nie mówię już gruntownej, ale o większej przynajmniej niema co i myśleć. Sam prosiłem X. Superiora, żeby tego nie robił, chyba, żeby chciał za jakie inne pieniądze to zrobić a nie za te, które dla mnie przez Ojca z kraju przychodzą, bo to się nie opłaci, ta stara rudera pochłonęłaby niewiem wiele, a pożytku mało. Wolę zatem zbierać pieniądze, żeby prędzej módz wybudować schronisko, o którem marzę dniem i nocą. Mszę św. odprawiam już w kościele, nie w swojem mieszkaniu, ale Pan Bóg raczy wiedzieć, jak to długo potrwa. Ej, żebym to ja tak mógł, jak nie mogę, cobym ja dał za to; opisać Ojcu tego nie potrafię co się we mnie dzieje na widok tego, czego codziennym jestem świadkiem. Ciągle przychodzą do mnie trędowaci i nie proszą, ale błagają o przyjęcie ich do tej obrzydliwej jamy, czy jak to nazwać nie wiem, którą tytułują schroniskiem trędowatych, a mnie dyrektorem tego schroniska. Muszę odmawiać, bo utrzymać nie mam za co. Trędowatych zewsząd wypędzają, oni żebrzą przy drogach (przy ścieżkach właściwie, bo przejechać temi ścieżkami nawet taczką nie można; no, ale nazywają to drogami, mniejsza o to, niech i tak będzie), boć przecież żyć trzeba, podwójci chodzą i napędzają ich ztamtąd kijami: »Idź gdzie chcesz, ale tu nie siedź, bo żebry zakazane, a jak cię tu znajdę, to kij na tobie połamię.« Niejeden trędowaty był obity przez tych nielitościwych podwójcich. Proszę się teraz postawić w położeniu takiego trędowatego i powiedzieć co on