Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żary na głowie) grudkę ziemi wielkości może jak kułak i razem z innymi niósł do zasypania jamy. Innym znowu tego rodzaju powodem do ogólnej radości była dachówka spadająca z dachu. Zwykle w poniedziałek przynoszą burżani (tragarze) ryż z misyi dla chorych. Ten ryż dzielą chorzy między siebie przy drzwiach kościelnych. Otóż razu pewnego, przy takim podziale ryżu, powstał ogólny śmiech i krzyk; co takiego — spadła dachówka i o mało co jeden z chorych w głowę nie dostał. Śmiesznego w tem nic niema, a dla nich to aż nadto wystarczający powód do śmiechu.
Nie bez podstawy mówi przysłowie, że »człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi« ja przemyśliwałem, jakby tu w maju ozdobić ołtarz, a tu tymczasem zachodzi pytanie, czy po tej nawałnicy będzie można w kościele Mszę św. odprawiać. Szkoda, że to tak daleko, bo gdyby nie odległość, mógłby Ojciec kiedy przyjechać do mnie choć na jeden dzień i przypatrzyć się nieco tutejszym burzom i piorunom, a wtedy ręczę, że zapisałby Ojciec bodaj arkusz cały w swoich »Missyach katolickich.« Chętniebym to Ojcu zrobił, ale trudna rada, nemo dat quod non habet, pisarzem nie jestem. Oprócz tego co wiem od Ojca, jeszcze dosyć listów dostaję od nas z zabranych prowincyj, w których mi donoszą, że się tam zajmują losem moich trędowatych; ucieszyła mnie bardzo ta wiadomość, i podziękowawszy najpierw Najśw. Matce za Jej opiekę, poszedłem do chorych i powiedziałem im: módlcie się ciągle za naszych dobroczyńców, bo w Polsce, tam hen, hen za tem wielkiem morzem, w tej ziemi, zkąd ja do was przyjechałem, za was się modlą i zbierają pieniądze, żeby można było dla was wybudować porządne schronisko i mieć za co kupić wam jedzenie i lamba (płótno, którym się owijają). Bardzo kontenci z tej