Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dowy jeszcze nie mogę zaczynać, bo na wybudowanie potrzeba 30.000 franków. A potem trzeba zabezpieczyć żywność choć na jaki miesiąc naprzód dla 200 chorych, nim się znowu co wyżebrze; trzeba zaopatrzyć schronisko w sprzęty i naczynia niezbędne.
Niech drogi Ojciec ogłosi w »Missyach«, że utrzymanie jednego chorego wynosi miesięcznie 12 franków 50 centimów, rocznie 150 fr., jedno łóżko t. j. utrzymanie chorego po wieczne czasy 3000 fr. Rachowałem dobrze i innych znających tutejsze stosunki pytałem, ale taniej żadną miarą nie można utrzymać chorego. Proszę nie posądzać, abym tu mówił o utrzymaniu lepszem, t. j. takiem przynajmniej jak np. po szpitalach — gdzietam! mówię tu o najskromniejszem, jakie tylko może być utrzymanie.
Za wszystkich tych, którzy się w jakikolwiek sposób przyczynią do polepszenia losu moich biedaków, ja co tydzień odprawiam Mszę Św., t. j. 4 Msze św. na miesiąc, a moi chorzy codzień odmawiają za nich koronkę. Więcej zrobić nie możemy, ale Matka Boska stokrotnie resztę każdemu z dobrodziejów naszych wynagrodzi. O sobie nic Ojcu nowego donieść nie mogę. Mieszkam w schronisku jak prawdziwy pustelnik, bo niemam do kogo słowa przemówić. Od rana do wieczora pracuję i nie przestaję Matce Najświętszej naprzykrzać się, żeby mi pozwoliła prędzej mieć schronisko dla moich chorych, gdziebym mógł ich lepiej umieścić i zająć się nimi choć cokolwiek. Choć już jestem ósmy miesiąc na wyspie, jeszcze jednak nie mogę rozmówić się z krajowcami, bo mi tutejsza febra i różne inne okoliczności nie pozwoliły nauczyć się języka. Uczę się go teraz, lecz kiedy będę mógł już spowiadać i katechizować, sam nie wiem. Wszystko to w ręku Matki Boskiej — dziej się Jej najśw. wola.