Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był pokaźny okaz. Długi był może 12 metrów, kiedy biegł (bo on nie biega jak jaszczurka, ale podnosi się na łapach i biegnie jak pies lub inne zwierze) może jak krzesło, a może nieco wyższy, na oko trudno mi powiedzieć. W jego otwartej buzi, jaki malec z przygotowawczej klasy chyrowskiego konwiktu mógłby siedzieć, tylko wątpię, czyby chciał.
Z Malwatanany, którą także nazywają Suberbie-ville, zrobiłem 344 kilometry na filanzanach. Filanzana jest to siedzenie przymocowane do dwóch drągów, bogaci mają okazalsze, ubodzy prostsze. Te nosze niesie czterech tragarzy, których tu nazywają burżanami. Koło tych czterech idzie drugich czterech i co chwila zmieniają się. Innego sposobu jazdy tu niema i podróżnych i rzeczy i wogóle wszystko, co tylko trzeba przewieźć, lub przesłać, niosą burżani. Dróg dla koni lub mułów jeszcze wcale niema. Nie mogę się wydziwić tym burżanom. Za lichą zapłatę (np. z Malwatanany do Tananariwy 344 kilometrów, każdy zgodzony był za 30 fr.) niosą podróżnych i ich bagaże, każdy niesie 30 kilo na sobie. Nigdy się nie męczą, zawsze weseli, gwarzą, śmieją się, biegną i nie zadyszą się; idą boso po kamieniach i kamykach, błocie, przez rzeki i bagna w bród, bo mostów niema; jednakowo spuszczają się z najwyższych skał, jak na takowe wdrapują się. Żeby choć spoczywali co chwila, bynajmniej, idą jednym ciągiem bez wypoczynku 20, 35, a często i 50 kilometrów, t. j. od stacyi do stacyi. Na całej przestrzeni między główniejszemi miastami, porobili Francuzi wojskowe posterunki co kilkadziesiąt kilometrów. W tych posterunkach są niby gościnne pokoje, gdzie podróżni nocują. Mówię, niby pokoje, bo właściwie jest to izba z gliny lub trzciny, pokryta chwastem, przez który deszcz przecieka; zamiast okien —