Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.6 427.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

418 Grignon. cając się całkowicie i bezwzględnie jego służbie. Zbawiciel nasz wszakże jest zarazem naszym sędzią, z miłosierdziem jego łączy się sprawiedliwość, i niewolnik Chrystusowy przyjąwszy na siebie ciężki obowiązek, łatwoby zasłużył na jego naganę, gdyby nie miał przy Panu swoim Opiekunki i Pośredniczki w Najśw. Pannie. G. tedy chciał być niewolnikiem Jezusa w Marji. Chodził z gołą głową, z krucyfiksem w ręku, z różańcem przy pasie: była to jego liberja. Na rekreacjach mówił tylko o rzeczach świętych; na resztę był niemy i jakby głupi. W Sorbohie szedł gdzie w kąt, klękał i na klęczkach słuchał lekcji. Przechodząc ulicą, gdy napotkał dzieci, zbierał je, katechizował i tak do nich przemawiał, że ich zazwyczaj do rzewnych łez pobudzał. Niektórzy koledzy jego z seminarjum chcąc się jego kosztem ubawić, poszli przysłuchiwać się jego katechizowaniu; ale sami porwani świętą wymową G'a, podzielali wzruszenie dzieci. Wymowę swoją czerpał G. z modlitwy. Modlił się wiele, nie wiedziano prawie kiedy się on uczył, a jednak na egzaminach zdumiewał swoją biegłością w teologji. Dyrektorowie seminarjum wyprobowywali bardzo jego pokorę. Jeden z nich osobliwie, nie poznawszy się na świątobliwości swego ucznia, dokuczał mu ciągle. Wyświęcony na kapłana 5 Cz. 1700 r. udał się G. do Nantes, do domu missjonarzy, założonego przez ks. Leveque'a\ ale G. poznawszy, że dostał się pomiędzy jansenistów, którzy zwodzili swego przełożonego pozorami gorliwości, opuścił ten dom w Lutym 1701 r. W drodze do Paryża przechodził przez Poitiers: tam zatrzymano go w szpitalu, jako kapelana. R. 1 702, chcąc ponieść pomoc jednej z sióstr swoich udał się do Paryża, gdzie źle przyjęty przez księży, z powodu że opuścił Poitiers, zamieszkał w nędznej kryjówce pod schodami przy ulicy Pot-de-Fer. Za opuszczenie to od świata płaciło mu niebo wielkiemi pociechami łaski. We Wrześniu 1 7 02 r. dostał się do szpitala Salpó-triere, gdzie obsługiwał cztery do pięciu tysięcy ubogich, ale gorliwość jego wydała się zbytnią, nie podobał się administracji szpitalnej i dostał uwolnienie. Wezwany wówczas do zakonników w Mont-Valórien, aby przywrócił pomiędzy nimi zgodę, dokazał tego nie słowami, lecz przykładem: zachowywał sam regułę ściśle, modlił się żarliwie i surowe prowadził życie; milczące jego cnoty były bardzo wymowne, poruszyły serca zakonników, którzy wrócili nareszcie do posłuszeństwa względem swego przełożonego. G. pożegnany z klasztoru, powrócił do swego schronienia pod schodami przy ulicy Pot-de-Fer. Benedyktynki z ulicy Cassette dawały mu porcję Najśw. Panny, jaką stawiano przed jej obrazem, a jaką następnie oddawano ubogiemu. G: przyprowadzał z sobą codziennie na tę porcję drugiego ubogiego i z nim się dzielił. Był to cały jego posiłek. Gdy benedyktynki przyjęły jego siostrę do klasztoru, G. wrócił do Poitiers na początku 1703. Ubodzy byli uradowani. G. służył im jak ostatni z posługaczów: zamiatał, wynosił nieczystości, opatrywał rany, mył statki. Z młodych dziewczyn, posługujących w szpitalu, założył stowarzyszenie religijne córek mądrości; na przełożoną dla nich postanowił pannę Trichet, córkę miejscowego prokuratora. Ale i tu zbierała się burza pko G'wi: administracja szpitala była mu niechętną; G. za radą swego spowiednika opuścił więc ten zakład, zostawiając w nim córki mądrości na posługę biednym, a sam ze zlecenia bpa miejscowego rozpoczął 1704 r. missje w djecezji Poitiers. Missje jego wywoływały wiele nawróceń, lud tłumami schodził się na jego kazania. Gdy w czasie misaji w jednej