Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.3 653.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
643
Czarodziejstwo w Polsce.

Że zaś naszym bpom znaną była nieumiejętność niższych sądów i samowola dziedziców, który często miejsce sędziów zastępowali, więc inny jeszcze na plebanów włożono obowiązek, t. j. aby czuwali nad postępowaniem władz świeckich i nie dozwalali im przekraczać zakazu biskupiego (syn. poznań. 1 720 i 1738, wileń. 1744, chełmiń. 1745 i inne). Gdyby który urząd poważył się przyjąć sprawę o czary, bez zawiadomienia bpa, księża mieli natychmiast o tém donieść swej zwierzchności i czemprędzej od niej wyjednać pozew z zakazem (citatio cum inhibitione). Żmudzki synod naznacza nawet karę 20 duk. węg. za opieszałość w tym względzie, i piękną dodaje pobudkę: non enim in tanto animarum et vitae discrimine pastoribus dormire aut oscitare vacat. Synod wileński r. 1744 nietylko już księży, ale każdą osobę pobożną zobowiązuje, aby dowiedziawszy się o uwięzieniu kogobądź posądzonego o czary, zaraz upomniała sędziów o tym zakazie i zaskarżyła ich coprędzej do władzy duchownej. List pasterski Teodora Czartoryskiego, bpa pozn. (1789), mówi: że gdyby „po miasteczkach i wsiach takowe sądy odprawować się mialy, plebani wszelkiemi sposoby, klątwą nawet grożąc, temu oponować się będą; jeżeliby zaś uporu przeprzeć nie mogli, o tém do nas albo oficjała naszego znać dawać jako najprędzej będą powinni. Kiedy zaś jaka osoba obwiniona będzie, jakoby na schadzkach czartowskich bywać miała, temu wiary dawać według kanonów kościelnych nie należy, gdyż prawie nie podobna, aby na to świadectwa niepodejrzane być miały.“ Nakoniec, aby usunąć wszelkie wątpliwości, jakie mogłyby wyrodzić się w fałszywych sumieniach sędziów, synody nie przestają wdrażać im tej prawnej zasady, że nikt z samych podejrzeń karany być nie powinien; że lepiej pozostawić występek bez kary, jeśli go dowieść nie można, jak potępiać niewinnego; że z badań o spólników, wielu zostaje zniesławionych, z czego niezliczone powstają kłótnie i prześladowania; zmniejsza się przez to miłość chrześcjańska i powstają niesnaski między żyjącymi, a krew niewinnie przelana woła o pomstę do nieba (syn. płoc. 1733, pozn. 1738 i in.). Nie korzystano z tych przestróg. Potrzeba było sceny, któraby wstrząsła i oburzyła całą rzptę. Odegrano ją r. 1775 we wsi kościelnej Doruchowie, w powiecie Ostrzeszowskim, dawniej w ziemi Wieluńskiej, na granicy Szląska. „Przyświecał tam jej swemi cnotami proboszcz tamtejszy. Miała ona trzech dziedziców, z których jeden dopuścił się zbrodni, mającej się tu opisać. W pobliskości probostwa mieszkał rolnik Kazimierz ze swą żoną. Oboje przykładni, rządni i pracowici ludzie. Około swojej chałupy mieli sad. Gruszek z niego, dla dobrego ich gatunku, nieraz żądano na stół dziedzica. Ale dobre powodzenie Kazimierzostwa przypisano z czasem zmowie Kazimierzowej z czartem, a gruszkom z jej sadu chorobę dziedziczki. W tej samej wsi umarła 12-letnia dziewczyna, skutkiem wrzodu w uchu, i śmierć tej dziewczyny przypisano oczarowaniu, zadanemu przez jej własną matkę, wdowę. Jeszcze w tej samej wsi pasywała bydło młoda wesoła dziewucha, która za swą trzodą wracając z pela lub z lasu, miała zwyczaj puszczać z garści liście dębowe, gonić je potém i deptać, wołając: oto myszy! Dla tak niewinnej swojej pustoty została okrzykniona czarownicą. I oto już trzy czarownice, dobra Kazimierzowa, osierocona wdowa i wesoła pasterka. Wnet powiększyło ich liczbę innych jedenaście kobiet, między któremi było 7 z pobliskich wsi, gdy chorej żony okrutnego, jak tygrys, dziedzica Doruchowa ani felczerzy, ani węgierscy