Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.3 634.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
624
Czarodziejstwo.

instrukcji kryminalnej, podanej przez autora, wypada, że oskarżonych miano zawsze za winnych, a procedura nie zmierzała bynajmniej do wykrycia prawdy, ale do udowodnienia winy. Ogłoszenie tego Młota czarownic mogło także się przyczynić do niezmiernego rozszerzenia, w dwóch następnych wiekach, procesów tego rodzaju. Za zasadę przyjęto, że czarnoksięztwo, jako zbrodnia nadzwyczajna, nie mogło ulegać zwykłym prawidłom sądowym. Szpiegowie przebiegali wsie i miasta, szukając winnych, ich fantazja znajdowała winnych w każdym stanie i wieku. Kogo tylko oskarżono, już był zgubiony, chociaż pobudki oskarżenia, służące za dowód, były najbłahsze. Każda kobieta podejrzana o czary ulegała śledztwu. Oskarżona, była niezawodnie czarownicą, jeżeli komu zaszkodziła. Jeżeli objawiła życzenie nieprzychylne dla sąsiada, a ten przypadkowo coś ucierpiał na swej osobie lub mieniu, było to już pewnym dowodem winy. Drzymanie w ciągu dnia dowodziło czuwania w sobotę; stawał się podejrzanym, kto nie chciał patrzeć w oczy; tegoż samego dowodziło wychodzenie w nocy z domu. Wielka radość lub smutek budziły podejrzenie. Zachowanie się pobożne zewnętrznie dowodziło, że się chce ukryć ugodę z djabłem; pewnym zaś jej znakiem było życie rozproszone. Gdy oskarżona w chwili aresztowania była przerażoną, to dowodziło złego sumienia; jeżeli była spokojną, niezawodnie ten spokój pochodził od szatana. Skoro się przyznawała do winy przy zapytaniach, nie było ratunku; gdy zaś zapierała się podczas tortur, oczywiście czart ją wspierał i była winną. Że tysiące winnych przyznawało się do występku, dziwić się nie należy, zważając na sposób badania. I dziśby się znalazło jeszcze wiele czarownic do spalenia, jeśliby tak samo badano. Kodeks karny Karola V wskazał sposób badania. Dawniej raz tylko można było badać oskarżonych, jeśli nie było nowych dowodów. Później zaś nie miano na to względu dla tego, że czary były występkiem nadzwyczajnym. Badanie rozpoczynano od włożenia wielkich palców oskarżonego w kleszcze, które powoli ściskano, dopóki nie zgnieciono palców. Jeżeli się nie przyznawał, wówczas inném narzędziem ściskano łydki tak dalece, że się kości kruszyły. Następnie rozciągano ciało na tortury. Związywano ręce oskarżonego z tylu, przeprowadzano przez nie powróz, przywiązywano do haka w suficie i kołysano w powietrzu; lub też ciągniono powoli w górę wzdłuż drabiny, której szczeble najeżone były ćwiekami, w skutek czego ręce przez głowę znowu naprzód wywracano. Poczém, dla pomnożenia boleści, gwałtownie opuszczano na dół i podnoszono w górę. Jeżeli milczał upornie, by go więcej rozciągnąć, zawieszano u nóg ciężary. W tej strasznej postawie zostawiano na pół godziny, lub znacznie dłuższy czas, a tymczasem sędziowie szli na posiłek. Gdy te męczarnie pozostawały bezskutecznemi, na ciało nieszczęśliwej ofiary zlewano kroplami palącą się siarkę, lub smołę; lub palono pochodniami pod pachą, pod stopami, lub w inném miejscu ciała delikatném; pod paznokcie palców u nóg i rąk wbijano ostre kolce. W istocie, takiemi męczarniami można było wymódz przyznanie się do wszystkiego, co tylko sędziom się przywidziało. „Tak, woła Fryderyk Spee, w wielkiej liczbie ofiar skazanych na śmierć pod pozorem czarów, jeżeli roztrząśnie się wszystko ściśle, nie masz ani jednej osoby winnej, co i dwaj inni teologowie, na własném doświadczeniu oparci, przedemną wyznali. Otóż, dodaje, postąpcie tak samo z biskupami, ze mną i z sędziami, jak z owymi nieszczęśliwymi, a wszystkich uznacie za winnych czarodziejstwa.“