Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.3 190.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
178
Celibat.

pożycia małżeńskiego drzwi i wrota otwiera? I sama nawet możliwość takiego przypuszczenia, czy nie będzie dla wielu przeszkodą do tej szczerości wyznania, która jest nieodzownym warunkiem ważnej spowiedzi? A w klęskach publicznych, w prześladowaniu, w chorobach zaraźliwych, czy zdoła, czy może, jako przystało na dobrego pasterza, duszę swą położyć za owce ten, któremu powinność węzła małżeńskiego pierwszy każe mieć wzgląd na żonę i dzieci? Czy od poświęcenia nie powstrzymałyby go silne węzły rodzinne? A w oczach ludu, który pasterz znajdzie większe poszanowanie i ufność, czy ten, który czyni zupełną z siebie ofiarę, aby mu bez podziału mógł służyć, i zrzekł się pociech rodzinnych, aby tém szersze i swobodniejsze mieć serce dla swej rodziny duchownej, czy też ten, który używa wczasów i spokoju między swoimi i im oddaje znaczną część tego czasu i serca, które całe się trzodzie należą? Kościół nie może opierać kapłaństwa i pasterstwa na stosunkach naturalnego pokrewieństwa i na rodzinnych związkach, bo to nietylko przeciwi się jego wysokiej naturze, ale nadto jest zgubne. Powołanie, zasługi i cnoty dają prawo do obowiązków i urzędów kapłańskich, a to wszystko przy braku bezżeństwa miejsca miećby nie mogło. Przeważałaby miłość rodzinna, zwłaszcza ojców ku dzieciom. Któryż biskup pominąłby swych synów, a urzędy kościelne rozdawał obcym, w miarę ich zasług i zdolności? któryż kapłan nie chciałby po sobie urzędu duchownego synowi przekazać? Jak godzićby się tu dawała wymagająca zaparcia się miłość Kościoła i dusz ludzkich, z miłością dla dzieci własnych i potrzebą zaopatrzenia im losu? Nepotyzm, który nieraz już szkodę wyrządzał przy bezżeństwie, zalałby wtedy Kościół, wydałby kapłanów bez powołania, bez miłości dla swego stanu, bez gorliwości o dusz zbawienie. Dość spojrzeć na anglikański kościół, aby się o tém przekonać. Śmiemy twierdzić, i kto zważy powyższe, choć zewnętrzne tylko powody, nie zada nam kłamstwa, że chociażby celibat nie był tym ścisłym i nieodzownym obowiązkiem, którym go dla sług swoich uczyniła mądrość Kościoła, i tak jeszcze nie znalazłby się żaden duchem Bożym przejęty kapłan katolicki, któryby z pozostawionej mu wolności chciał skorzystać, i powodowany samą już moralną potrzebą i użytecznością bezżeństwa duchownego, dobrowolnie go sobie nie obrał. Ale głębiej jeszcze, niż w tych zewnętrznych, tylko utylitarnych względach, leży główne źródło celibatu kościelnego: leży, jak wyżej wskazano, w samém pojęciu kapłaństwa, jakiém je od początku przedstawia nauka Kościoła. Kapłan jest czemś więcej niż urzędnikiem stanu cywilnego, czemś więcej niż predykantem, czemś więcej niż narzędziem do sprawowania, z większą lub mniejszą samowiedzą, obrzędów kościelnych. Kapłanowi zlecona piecza nad duszami, aby je sakramentami karmił, przykładem budował i słowem nauczał, aby grzeszników w imieniu Boga rozwiązywał, aby umierających sposobił na drogę do wieczności; kapłan jest ojcem wszystkich ubogich i opuszczonych, rodziną jego są dusze staraniu jego powierzone; kapłan jest jałmużnikiem swej trzody i ucieczką wszystkich nieszczęśliwych; jest sługą Kościoła, jest szafarzem tajemnic Bożych; przeto wszystek się bez podziału oddać ma Mistrzowi swemu, i na wzór jego nie znać innego celu swych pragnień i prac, prócz chwały Bożej i zbawienia swej trzody; postawiony jest na to, aby ludziom stawiał przed oczy wieczne ich przeznaczenie i przypominał im, że inne jest jeszcze po nad tém zmysłowém, wyższe i nadzmysłowe życie, do którego powinnością jest