Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 167.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rzekłby wnet do swych gości on gospodarz isty:
Toć tu jest niedaleko sąsiad bardzo czysty.
Chce ayśmy podobno byli jak anieli,
Mało jedli, podobno raczej nic nie pili.
Nie pija on gorzałki, ni mocnego wina,
Przetoć go też omija ta nasza drużyna.
Przetom go, goście mili, teraz nie chciał prosić,
Aby miał takie rzeczy do nas nowe wnosić.
Ba wierę na wesele on się też nie godzi,
Bo on w szarej żupicy tylko więc rad chodzi;
Cóżby to za poczciwość na weselu była,
A on chodzi w sajanie jako prosta wiła.
Na nogach z prostej skóry zawsze skórnie miewa,
Smierdzą dziegciem, a z niego każdy się naśmiewa.
Przywlókł się białą szkapą na sprosnej kolasie,
Drugą czarną, i któż tak jeździ w tym to czasie? —
Nie chcę ja być odludkiem, chcę ja bywać z wami,
Jeśli niesłusznie mówię, osądźcie mię sami.
Z ludźmim się ja nauczył od swojej młodości,
Przeto muszę pomagać takiej wyniosłości.
Gotówem tobie spełnić mój cnotliwy druhu,
Jedno mię niechciej mijać; choćby mi też w brzuchu
Miały się kiszki pękać, przecię ją wypiję,
Bo cię jako przystoi w domu swym szanuję.
Boże nie słysz Marcinie, albo Stachu miły,
Aby cię takie książki zemną rozłączyły;
Raczej co prędzej bywaj, nie jedź po zagórzu,
Oto ja ciebie czekam na swoim podwórzu.
Owa jeśliże wszyscy tego poniechacie,
Tedy mię iście wnetże też przy sobie macie.
Ale ja nie wyjadę przed wszystkimi swaty,
Zgodzę się ja z drużyną, z cechowemi braty.
Wszak też ksiądz na kazaniu prawi dobre rzeczy,
A przecię ich nie zawsze sam miewa na pieczy.
Bądź łaskaw, nie miej za złe, wolno będzie tobie
Pisać, upodobawszy materyą sobie.

separator poziomy