Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 160.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jużem ci się gościu mój z rzeczy swej wyprawił,
O coś mię jedno pytał, na oczy wystawił.
Jako przemierzły zbytek pustoszy nam wioski,
Jako nam zdrowie psuje, i nabawia troski.


Gość.

To i tę drogość zboża, która w górę wchodzi,
Tenże przeklęty zbytek u was w Polsce rodzi.
Podobno dla takiego waszego rozchodu,
Podległo jest ubóstwo tak wielkiemu głodu,
Co to tylko zgłodniałe po polu się błąka,
A już mówić nie może, tylko trochę krząka.
A jeden widzę ze sta, co mu trochę poda
Chleba, zmiłowawszy się, albo warzy doda.
Cóż to jest przebóg żywy, co to za lud u was?
Gospodarzu, zaprawdę tego nie masz u nas.
Nakarmić ubogiego boskie rozkazanie,
Takiej rzeczy przez człeka ma być wykonanie.
Orzeł mężny wzbiwszy się pióry pod obłoki,
Stara się wielką pracą o swoje obroki.
Zdobywszy się, wnetże on swojemi obłowy
Swe garło nasyciwszy, drugim jest gotowy
Dożyczyć; wnet usiadłszy na wysokiej skale,
Rzuca głodnemu ptastwu swój obłów niedbale.
Nie chowa on na jutro, toć ten ptak jest taki,
Który swoją hojnością karmi głodne ptaki.
Niedba on, choć rozrzucił swoję buczną strawę,
A toż masz tak szlachetą tego ptaka sprawę.
A nawet niewiernicy starego zakonu,
Chociaż oni nie mają żadnego zagonu,
Nie dadzą żebrać swemu, nie umrze tam głodu,
Żaden Izak nie waży takiego rozchodu.
A wy, o prawowierni, czemu nad chudziną
Miłosierdzia nie macie, nad swoją drużyną!
Wstydzić się tego drugi czasu swego będzie,
Gdy na sądzie łaskawy Chrystus swoim siędzie.