Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 154.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zawsze też srogi Mars bywa w ciężkim boju,
Siada on też z Belloną w miluchnym pokoju.
Toś miał o naszem męstwie gościu mój szlachetny,
Chce cię wszystkiem częstować gospodarz ochotny.
To pomni na czem stawam, czem zamknę rzecz swoję,
Bo iście wierz mi, iż się równego nie boję.
Są między nami szlachtą męstwo, wielkie siły
Wrodzone, jakie w naszych przodkach pierwej były.
Ale ćwiczenia niemasz, słusznego zwyczaju,
Srogiej wojnie przywykać w domowym pokoju,
Nie zwykliśmy do tego, niemasz gotowości,
Jakoby stanąć w szyku, niemasz sposobności.
Iście tu rad nie widzę u siebie sąsiada
Owego przy rozmowie, co jest jego rada
Pospolitem ruszeniem wojować potężnie,
Bo się on na swej sile czuje bardzo mężnie.
Gniewno by mu to było, mniećby był ochronił,
Ale ty nie wiem jako byłbyś mu się zbronił.
Porwałby on był ciebie za głowę kędziorą,
Albo za tę kończatą pontę, czarną, sporą.


Gość.

Gdybym ja też mózgowca takiego obaczył,
O waszem męstwie, sprawach, wnetżebym zabaczył.
Jużem wszystko zrozumiał jak się tu co toczy,
Wprawdzie mi się spać biorą ociężałe oczy,
Ale to nic, wnetże się roztrzeźwię tą czaszą,
A jeszcze się zabawmy drugą rzeczą naszą.
Powiedzże mi ostatek, o com pytał ciebie,
Wiem, nie trzebać powtarzać, wspomni jedno sobie.


Gospodarz.

Pytałeś, jako pomnę, gościu o potrawy,
O wymyślne półmiski albo buczne strawy,
O mocne wino, także drogą małmazyją,
Jeśli naszy tych czasów tak kosztownie żyją,
Gdyż przodkowie tych mocnych trunków nie pijali,
A przeto zdrowsi niż my ustawnie bywali.