Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 139.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A strachem napełniali wszystek on kraj dziki,
Stawiając straszny obóz i ogromne szyki.
Przez wszystek czas nie było tam widzieć zastępu,
Któryby śmiał zabronić rycerstwu przystępu.
Jaki niewczas, jaki trud, niepogody srogie,
Zimno, mróz, niedostatek, trapił was ubogie,
Cne rycerstwo sarmackie, bym języków tyle
Miał, na wiosnę stobarwna tęcza ma barw ile,
Nie mógłbym wypowiedzieć waszych doległości,
Ciężkich razów, kłopotów, i waszej dzielności.
Nie zawsze hojna kuchnia, ciepła strawa była,
Nikogo z kwapu ciepła pierzyna nie kryła.
Rychlej tam nosa pozbył od mrozu ciężkiego,
Niżli od alabartu pewnie moskiewskiego.
Przeto którzy jeszcze tu żyjecie na świecie,
Coście w moskiewskiej ziemi bywali w kłopocie,
Żyjcie, i w dobrem zdrowiu, w szczęściu, wielkiej sławie,
Którzyście wojennego Marsa zwykli sprawie,
Którzyście męstwem swojem Inflanty wydarli,
A zuchwałego prędko z nich Moskwę wyparli.
Waszę wysoką dzielność i krwawe posługi
Będzie ojczyzna pomnieć, i świadczył czas długi.
A którzyście też w Moskwi zbici w strasznym boju,
Odpoczywajcie szczęśni w podziemnym pokoju.
Poczciwą śmierć podjąwszy za ojczyznę drogą,
Uczyniwszy i w Moskwie klęskę ręką srogą. —
Nie tęsknij gościu sobie, proszę pilnie ciebie,
Mam ja więcej powiedzieć krótko twej osobie.
Cokolwiek za pamięci mojej się toczyło,
Jako postępków naszych mężnych dosyć było.
Po te czasy jakośmy szczęśnie wojowali,
Jako nas pograniczni dobrze skosztowali.
Opuszczam interregnum, bo lepiej zaniechać,
Wewnętrznej wojny Boże nie daj nam doczekać.
I to, jak pod Krakowem była mięszanina,
Nie masz czego wspominać, smutna to nowina,
Bodaj nie przychodziło do takiego razu
Naszej miłej ojczyznie, aby przez obłazu
Brat na brata swą rękę miał kiedy podnosić,
Trzeba nam o to Boga wszystkim pilno prosić.