Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 111.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Piwkosia im się nie chce, o wino przymówka,
A ja ich żarty zbywam, nie mówię i słówka.
Aż ci wżdy każę przynieść pół garnca przed pany,
Wnetże na ono wino mam wszystkie dworzany.
Kolejną, szepcą sobie, panowie puszczajcie,
Jest ci go jeszcze więcej, skępca nie szanujcie.
Nie obeszła się kolej, a już próżna flaszka,
Tylko jeszcze przedemną stoi moja czaszka.
Owych co na kolei, widzę bardzo tęskno,
Próźną flaszę przedemną wnet postawią spieszno.
Mrugnę jakoś nieznacznie na klucznika swego,
Aby flaszę schowawszy, uszedł już wszystkiego.
Kto jedno we drzwi wnijdzie, to się obglądają,
Rozumieją że klucznik, z chęcią go czekają.
Daleko pewnie chodzić, mówią, klucznikowi,
Albo się to klucz złamał temu wojtaszkowi.
Ja w rzeczy nic nie słyszę, poglądam po oku,
Czekam onego wyrwy dalszego wyroku.
Wnetże on to miły wąs do czarki mej mierzy,
Mówiąc: łaskawy panie, myśmy też są chorzy,
Trzebaby nam tej kropie po kapuście kwaśnej,
Bardzo mi się zachciało z tej czareczki raźnej.
Mówię mu: Panie bracie, tylko ja sam stary,
Tę kropię dla zagrzania pijam z tejto czary.
Racz jedno waszmość siedzieć, przyniosą inszego,
Jużci tylko nie widnąć klucznika onego.
Myślę sobie: a franci, na czarkę zmierzacie,
Wierzcież temu, iże mnie w niej nie oszukacie.
Wnet ją wymknę, i każę potem chłopcu schować.
Onoż moje panięta imą się frasować:
A tak dobry mój sługa jak i ja, jak i ty,
Także cnotliwy szlachcic, dobrze znakomity.
Godnaby jego gęba tegoż wina była,
I taby się bynajmniej czarka nie zmieniła.
Nie raczcież się (rzekę im) panowie obrażać,
Wszak się w domu nie godzi nikomu przegrażać.
Ponieważeście, widzę, panowie tak hojni,
A wszyscy, jako słyszę, jednego dostojni
Wszyscyśmy sobie równi, nuż z jednego kusza
Wszyscy się napijajmy: nośże go Marusza.