Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 065.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tobie Bogu mojemu swe dzięki oddawam,
I wielkie dobrodziejstwa twe Panie wyznawam,
Którychem ja doznawał jeszcze od młodości,
I mocnej ręki twojej, i dobrotliwości.
Bo nietylko żeś mi dał Sarmaty przesławne
W moc moję, i królestwo przodków moich dawne,
Aleś mi jeszcze łaski twej pozwolił na to,
Że je w pokoju rządzę. A ja ciebie za to
Chwalić będę o Boże zawżdy dobrotliwy,
I twoje imie sławić pókim jedno żywy.
Któryś mię i przez morze teraz przeprowadził,
I z ludem któryś mi dał w moc zdrowo wysadził,
Bądź pochwalon na ziemi i na wielkiem niebie,
Od wszytkiego stworzenia które sławi ciebie. —
Kiedy tego dokończył, zaraz przystąpili
Cni Polacy, i długą mowę uczynili
Do króla, witając go z serdeczną radością,
I z oną, którą mieli ku niemu miłością.
Wspominali w mowie swej, w jakowej tęskności,
W jakim frasunku byli w jego niebytności.
Ciesząc się z przyjechania jego, dziękowali
Bogu za to, że go zaś zdrowo oglądali.
A on każdego twarzą łaskawą przyjmował,
I wdzięczność swym poddanym wiernym okazował,
Którzy mu i królestwa w cale dochowali,
I stale obiecanej wiary dotrzymali.
Potem, kiedy porządnie to już odprawili,
Zarazem go do Gdańska wszyscy prowadzili.
Z radością niewymowną tam lud niezliczony
Zabiegał, chcąc oglądać króla na wsze strony.
Po brzegach Wiślnych wszędzie pełno ludzi było,
W ulicach, z okien, zewsząd wielkość ich patrzyło.
Tam kiedy już do mostu w bacie zielonego
Przypłynął, wdzięcznie przyjęt od ludu wszytkiego,
I poważnemi Senat przywitał go słowy.
A potem, kiedy onej dokończyli mowy,
Prowadzon jest do miasta zaraz budownego,
I ze czcią do pałacu w rynku kosztownego.
Tamże z morskich niewczasów sobie odpoczywał,
A na konie, które przyjść miały, oczekiwał.