Strona:PL Nie-boska komedja (Krasiński).djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
(OJCIEC CHRZESTNY się wymyka)

WSZYSCY: (razem) Związać go — wydać Pankracemu!
MĄŻ: Chwila jeszcze, mości panowie.

(chodzi od jednego żołnierza do drugiego)

Z tobą, zda mi się, wdzierałem się na góry za dzikim zwierzem — pamiętasz, wyrwałem cię z przepaści.

(do innych)

Z wami rozbiłem się na skałach Dunaju. — Hieronimie, Krzysztofie, byliście ze mną na Czarnem morzu.

(do innych)

Wam odbudowałem chaty zgorzałe.

(do innych)

Wyście uciekli do mnie od złego pana.
A teraz mówcie: pójdziecie za mną, czy zostawicie mnie samego, z śmiechem na ustach, żem wpośród tylu ludzi jednego człowieka nie znalazł?
WSZYSCY: Niech żyje hr. Henryk — niech żyje!
MĄŻ: Rozdać im, co zostało wędliny i wódki — a potem na mury!
WSZYSCY ŻOŁNIERZE: Wódki — mięsa — a potem na mury!
MĄŻ: Idź z nimi, a za godzinę bądź gotów do walki!
JAKÓB: Tak mi Panie Boże dopomóż!
GŁOSY KOBIECE: Przeklinamy cię za niewiniątka nasze!
INNE GŁOSY: Za ojców naszych!
INNE GŁOSY: Za żony nasze!
MĄŻ: A ja was za podłość waszą.


∗                ∗
Okopy Świętej Trójcy.
Trupy naokoło — działa potrzaskane — broń, leżąca na ziemi. — Tu i ówdzie biegną żołnierze. — MĄŻ oparty o szaniec, JAKÓB przy nim.