Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

atoli lekki cień melancholii przysłaniał jego twarz, przytem był nieco roztargniony i nie zwracał uwagi i na naszą rozmowę, pomimo wyraźnego wysiłku przysłuchiwania się.
Dick spoglądał na niego od czasu do czasu i mieszał się; w końcu rzekł:
— Słuchaj — no, stary, jeżeli stało się coś takiego, o czem nie wiedzieliśmy wtedy kiedyś do nas pisał, to czy nie byłoby lepiej, żebyś nam o tem zaraz powiedział? Inaczej bowiem pomyślimy sobie, żeśmy się zjawili nie w porę i że niezupełnie jesteśmy pożądani.
Walter zarumienił się i z trudnością powstrzymując się od łez, ale w końcu powiedział:
— Naturalnie, Ryszardzie, że każdy tutaj cieszy się z twego przybycia, jakoteż z przybycia twych przyjaciół; ale faktem jest, że pomimo wspaniałej pogody i doskonałego zbioru siana nie dzieje się u nas wszystko najlepiej; mieliśmy tu dzisiaj śmierć.
Na to rzekł Dick:
— Powinieneś umieć to przenieść, sąsiedzie, takie rzeczy są nieuniknione.
— Zapewne — odparł Walter — ale to była śmierć gwałtowna i zdaje się, że pociągnie za sobą co najmniej jeszcze jedną, i to nam jakoś bardzo psuje humory; mówiąc prawdę, to jest jeden powód więcej, dlaczego jest nas tu dzisiaj tak mało.