Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziecinnym świata. Znajdziesz pan, że warto w nim żyć; poczujesz się pan szczęśliwym przez chwilę.
Nie podobała mi się jego, niemal niczem nie złagodzona groźba, i zacząłem przypominać sobie, jak się to stało, żem się dostał pomiędzy tych osobliwych ludzi, gdy staruszek zawołał wesołym głosem:
— Teraz, moje dzieci, zabierajcie sobie gościa i bawcie się z nim; waszem zadaniem jest, aby nabrał wdzięku i spokoju umysłu; nie był on wcale tak szczęśliwym, jak my. Bywaj mi zdrów, gościu! — mówiąc to, uścisnął mnie serdecznie za rękę.
— Do widzenia — rzekłem ze swej strony — a dziękuję bardzo za wszystko, coś mi pan powiedział. Odwiedzę pana znowu, jak tylko powrócę do Londynu. Czy mi wolno?
— Zapewne — odparł — przyjdź pan koniecznie, jeżeli będziesz mógł.
— Nie stanie się to prędko — zauważył Dick swym wesołym głosem; — bo gdy sianokos nastanie w górze rzeki, to jestem za tem, aby go obwieść po kraju w czasie pomiędzy sianokosem a zbiorem pszenicy, aby zobaczył, jak nasi przyjaciele żyją na północy. W czasie zaś żniwa pszenicy będziemy pono mieć sporo roboty — tym razem w Wiltshire; on zahartuje się nieco życiem na otwartem powietrzu, a ja stężeję jak rzemień.
— Ale zabierzesz i mnie ze sobą, Ryszardzie,