Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaś to, musieliście pewnie zagłębiać się w dziedziny geografii i rękodzieł.
— Co się tyczę hałasu, kochany kuzynie — rzekła Klara — to niebawem narobi go dzwon obiadowy, który, jak sądzę, będzie dla naszego gościa bardzo miłą muzyką, jadł bowiem śniadanie bardzo wcześnie, a wczorajszy dzień był pewnie mocno nużący.
— Skoro powiedziałaś pani już to słowo — rzekłem — to zaczynam uczuwać, że tak jest w istocie; ale karmiłem się cały czas podziwem; zaiste, to święta prawda — powiedziałem, widząc jej uśmiech, o jak ładny!
Ledwie skończyłem, gdy z jakiejś wysoko w powietrze strzelającej wieży odezwał się srebrzysty głos dzwonów, grających miłą czystą melodyę, która dla mego nieprzyzwyczajonego ucha brzmiała jak pierwszy śpiew kosa na wiosnę, i wywołała w mym umyśle cały nawał wspomnień, już to dobrych, już to złych czasów, wspomnień obecnie tylko słabych i rzewnych.
— Żadnych więcej pytań przed obiadem — rzekła Klara; mówiąc to, ujęła mnie za rękę tak, jakby to uczyniło dziecko, i wyprowadziła z pokoju na frontowy podwórzec muzealny pozwalając obydwom Hammondom iść za nami, jak się im podobało.
Weszliśmy na plac rynkowy, na którym już byłem uprzednio, a razem z nami sunął wązki