Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się współobywateli; czyli innemi słowy, abyśmy stworzyli sobie to, co było nazywane arystokracyą intellektualną; lub druga, abyśmy w celu ochrony wolności indywidualnej wrócili znowu do własności prywatnej, coby za sobą pociągnęło niewolników i panów. Cóż pan myślisz o tych dwóch środkach?
— Według mnie — rzekłem — jest jeszcze trzecia możliwość — to znaczy, żeby każdy obywatel był całkowicie niezależny, a w ten sposób tyrania społeczeństwa zostałaby obalona.
Patrzył bystro na mnie przez kilka sekund, a potem wybuchnął serdecznym śmiechem; wyznaję, że uczyniłem to samo. Uspokoiwszy się kiwnął ku mnie głową i rzekł:
— Tak, tak, godzę się z panem — i to samo czynią wszyscy inni.
— Zapewne — rzekłem — a obok tego nie wywiera się ucisku na mniejszość, gdyż weźmy naprzykład sprawę owego mostu, to nikt nie jest obowiązany pracować nad nim, kto się nań nie godzi. Przynajmniej mnie się zdaje, że nie.
Uśmiechnął się i rzekł:
— Sprytnie rzecz postawiona, a jednakże z punktu widzenia mieszkańca innej planety. Jeżeli członek mniejszości uważa się za dotkniętego w swych uczuciach, to niewątpliwie może sobie przynieść ulgę przez odmówienie udziału w budowie mostu. Ale, mój kochany panie, to nie jest bardzo sku-