Ach! uczyń to pan, na całe uwielbienie mego serca: tak chciałabym usłyszeć coś skomponowanego umyślnie dla nas.
Miałbym ochotę i ja zrobić coś takiego, ale w tej chwili moja żyłka jest nieco wyczerpana z powodu upustów krwi, na jakie mnie w tych dniach skazano.
Cóż, u djabła! Pierwszy wiersz przychodzi mi z największą łatwością; ale z następnemi mam zawsze nieco kłopotu. Na honor, to trochę za nagle: kiedyś, wolniejszym czasem, ułożę paniom tę improwizację; będziecie oczarowane.
To istny demon dowcipu.
I to jakiego! W najlepszym gatunku.
Powiedz, wicehrabio, dawno nie widziałeś hrabiny?
Nie oddałem jej wizyty już od trzech tygodni.
Czy wiesz, że książę był u mnie dziś rano i chciał mnie zabrać na jelenie[1]?
Otóż i przyjaciółki.
- ↑ zabrać na jelenie... Aby „markiz“ de Mascarille był kompletny, brakowało mu aby był myśliwym. Porówn. Mizantrop, II, 5
Wciąż wymienia stosunki swoje niebosiężne,
Zawsze ma w ustach tylko książęta i księżne;
Jego rozmowa, jeśli ma być w dobrym tonie,
Muszą być jej przedmiotem psy albo też konie...