Na honor, świetna myśl.
Na to zgadzamy się chętnie; ale trzebaby się postarać o jakiś przybytek towarzystwa.
Hola! Champagne, Picard, Bourguignon, Cascaret, Basque, la Verdure, Lorrain, Provençal, La Violette! Niech djabli porwą tych pachołków! W całej Francji niema szlachcica, któryby gorzej był obsłużony. Żaden hultaj ani się nie zatroszczy!
Almanzorze, powiedz ludziom pana markiza, by poszli po grajków. Wstąp też zaprosić panów i panie z sąsiedztwa, aby zaludnić pustkowie naszego zebrania. Almanzor wychodzi.
I cóż powiesz, wicehrabio, o tych oczach?
A ty co o nich myślisz, markizie?
Ja? Mówię, że wolność nasza niełatwo w całych pludrach wymknie się z tego domu. Co do mnie, wyznaję, dziwnie mdło robi mi się na duszy, a serce wisi już na włosku.
Jaki on naturalny we wszystkiem co mówi! Umie każdą rzecz wyrazić najpowabniej w świecie.
Prawda, dowcipem szafuje na funty.
Aby dowieść paniom, że jestem szczery, ułożę na ten temat maleńką improwizację. Namyśla się.