Cóż chcesz, droga? wstyd mi za niego, doprawdy. Trudno mi uwierzyć, bym w istocie miała być jego córką, i mniemam, iż, prędzej czy później, jakiś przypadek odsłoni mi tajemnicę zaszczytniejszego pochodzenia[1].
Nicby mnie to nie dziwiło; owszem, wszystko przemawia za tem; co do mnie, również, ilekroć przyjrzę się sobie...
KASIA, MAGDUSIA, MARYŚKA
Jakiś służący pyta, czy panienki są w domu, i mówi, że jego pan chce przyjść w odwiedziny.
Naucz się, błaźnico jedna, wysławiać mniej pospolicie. Powiedz: przybył zwiastun, który zapytuje, czy niema przeszkód, by panie stały się widzialne.
A Jezu! a toć ja nie rozumiem po łacińsku i nie uczyłam się, jak panny, nijakich filezofij od Wielgiego Cerusia[2].
Nieokrzesana! Możnaż cierpieć to stworzenie? I któż jest, kogo ów lokaj mieni swoim panem?