Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

durnie mogą bajać takie rzeczy. Krótko mówiąc, chcę mieć zięcia szlachcica i basta.
Pani Jourdain. Córce potrzeba męża, któryby jej odpowiadał; lepiej jej iść za porządnego człowieka, który jest przytem zamożny i przystojny, niż za jakiego szlachciurę, dziada i niedołęgę. [1]
Michasia. To prawda; naprzykład syn dziedzica z naszej wioski: toż-to największy niezguła i najgłupszy wałkoń [2], jakiegom kiedy na oczy widziała.
Pan Jourdain do Michasi. Cicho siedź, błaźnico; zawsze się musisz wtrącać. Majątku mam dosyć sam dla córki; trzeba mi tylko zaszczytnego tytułu: chcę, aby została markizą.
Pani Jourdain. Markizą?
Pan Jourdain. Tak, markizą.
Pani Jourdain. Niechże mnie Bóg broni!
Pan Jourdain. To moja niewzruszona wola.

Pani Jourdain. A ja powiadam, że na to nigdy się nie zgodzę. Takie pchanie się wyżej niż Pan Bóg człeka stworzył, kończy się zawsze bardzo smutno. Wcale nie mam ochoty, aby pan zięć miał wymawiać córce jej rodziców, i aby jej dzieci wstydziły się nazywać mnie babką. Niechże przypadkiem zajdzie do mnie w odwiedziny, wystrojona jak wielka dama, i zapomni przez nieuwagę pozdrowić jakiego pana sąsiada lub pani sąsiadki: coby to zaraz były za gadania! »Patrzcie-no, takby mówiono, jak ona zadziera nosa, ta pani markiza! a przecież to córka pana Jourdain; to, pamiętam ją takim bębnem; kontenta była, kiedy się mo-

  1. Dziada i niedołęgę... Jasnem jest, iż szlachcic, który ożeni się z córką p. Jourdain, musi mieć jakiś »feler«, fizyczny albo moralny.
  2. Najgłupszy wałkoń... Ustami Michasi tem śmielej pozwala sobie Molier na wycieczkę w stronę swoich jaśnie wielmożnych słuchaczy.