Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kleont. Widział-że kto tyle obłudy?
Covielle. Judasz w spódnicy!
Lucylla. Domyślam się, że nasze niedawne spotkanie jest przyczyną twego wzburzenia.
Kleont do Covielle’a. Oho! sama czuje co uczyniła.
Michasia. Nasze ranne przyjęcie sprawiło pewnie te dąsy.
Covielle do Kleonta. Zgadły, skąd wiatr wieje.
Lucylla. Prawda, Kleoncie, że to jest powód twej urazy?
Kleont. Tak, wiarołomna, to właśnie, jeżeli chcesz prawdy; ale przyszedłem ci powiedzieć, że nie będziesz się cieszyła, jak mniemasz, chwałą swej niewierności. Pierwszy chcę zerwać z tobą; nie doczekasz się tej przyjemności, abyś ty miała mi dać odprawę. Ciężko mi będzie, to pewna, zwalczyć miłość którą mam dla ciebie; sprawi mi to wiele przykrości, będę jakiś czas cierpiał; ale potrafię się przemóc i raczej przeszyję własne serce, niż okażę tę słabość bym miał do ciebie powrócić.
Covielle. I ja ditto, moja panienko.
Lucylla. To mi, doprawdy, wiele hałasu o nic! Powiem ci więc, Kleoncie, co za przyczyna kazała mi dziś rano unikać spotkania.
Kleont odchodząc i wymykając się Lucylli. Nie, nie chcę słyszeć [1] o niczem.
Michasia do Covielle’a. Posłuchaj, powiem ci, czemuśmy was minęły tak śpiesznie.
Covielle również odchodząc i wymykając się Michasi. Niczegom nie ciekawy.
Lucylla idąc za Kleontem. Dowiedz się, że dziś rano...

Kleont odchodząc ciągle i nie patrząc na Lucyllę. Nie, powiadam.

  1. Nie, nie chcę słyszeć... Jedno słowo położyłoby kres zwadzie, i dlatego może Kleont nie chce słyszeć tego słowa; ale wystarczy aby Lucylla przestała nalegać, a będzie o nie błagał.