Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Jourdain. Cóż za ciemnota! Wojewoda, powiadam. Właśnie odprawiano nademną uroczystość.
Pani Jourdain. Co za uroczystość?
Pan Jourdain. Mahameta per Żurdina.
Pani Jourdain. Cóż to ma znaczyć?
Pan Jourdain. Żurdina to niby Jourdain.
Pani Jourdain. No i cóż, niby Jourdain?
Pan Jourdain. Bende czyni paladina de Żurdina.
Pani Jourdain. Jak powiadasz?
Pan Jourdain. Dar turbanta con galera.
Pani Jourdain. Cóż to takiego?
Pan Jourdain. Per obrrrona Palestina.
Pani Jourdain. Co tobie, człowieku, w głowie?
Pan Jourdain. Ładu, ładu, kijdozadu.
Pani Jourdain. Cóż to za szwargot?
Pan Jourdain. Nefstydala, nefstydala, więcy gańba nesasnala.
Pani Jourdain. Cóż to ma być to wszystko?
Pan Jourdain tańcząc i śpiewając. Hu la ba, ba la hu, ba la ba, ba la da. (Wywraca się)
Pani Jourdain. Och, Boże mój. Boże! mąż oszalał!
Pan Jourdain podnosząc się i odchodząc. Milczeć, jędzo. Więcej szacunku dla wielkiego mamamuszi.
Pani Jourdain sama. Od czegóż on mógł rozum tak postradać? Śpieszmy, aby go przynajmniej zatrzymać w domu. (Spostrzegając Dorymenę i Doranta) Masz! tych mi jeszcze brakowało. Ze wszystkich stron same utrapienia!

SCENA DRUGA

DORANT, DORYMENA [1]


Dorant. Niech mi pani wierzy, zobaczy pani najzabawniejszą rzecz pod słońcem; nie sądzę aby w ca-

  1. Scena II. Dorymena. Zjawienie się ponowne Dorymeny w tym domu, skąd ją sromotnie wypędzono, sympatje jej do Kleonta, ect., nie mają oczywiście nic wspólnego z kome-