Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc może do Marji Ludwiki jestem podobna?
— Ach, co znowu! to była glista, nie kobieta.
Stefcia zaśmiała się.
— Wyborny pan jest! Jakże można robić takie porównanie?
— W każdym razie moje jest mniej potworne, niż zestawienie pani z Marją Ludwiką.
— Ach! mam to uważać za komplement i podziękować? Tego musi się pan wyrzec, bo nie dziękuję nigdy za komplementy.
— Ale je pani lubi, co to gadać! Odemnie one nie robią wrażenia. Gdyby tak Napoleon...
— O! niech już pan nie nudzi tym Napoleonem. Czy on mówił komplementy?
— Jemu mówili.
— W każdym razie nie kobiety.
— A jej! najwięcej! On miał szaloną wenę, na tuziny liczył wielbicielek! Chce pani, to je wymienię, bo widzę, że pani słaba jest w epoce napoleońskiej.
— Dziękuję, znam ją dokładnie.
— Czy i ze szczegółami?...
— Zdaje mi się.
— No więc egzamin: które wielbicielki były z nim pod Trafalgar, które nad Berezyną, a które w wąwozach Somosierra, — bo on i tam flirtował.
— Niech pan sam na to odpowie i postawi sobie piątkę, a już z góry wołam brawo!
— I bis?
— Nie, i zapuszczam kurtynę.
— To rzekłszy. Stefcia frunęła w drugą stronę palmiarni.
— Dowcipna i umie się bronić — mruknął Trestka.
Dziś Stefcię napastowano ze wszystkich stron. Zaledwo odeszła od Trestki, gdy spotkała się z monoklem swego adoratora z wystawy. Chciała go minąć, lecz posunął się do niej żywo, uprzedzając Waldemara.
— Panno Stefanjo. pani mnie dziś tyranizuje Nie otrzymałem ani jednego lepszego słówka, a z tańców tylko ten nędzny walc.
— O! panie hrabio, powinno to panu wystarczyć.
— Merci! wygląda pani, jak królowa, ale dla swych poddanych jest pani bezlitośrna.
— Doprawdy? Kogóż to pan uważa za mych poddanych?
— Siebie przedewszystkiem.
— Radzę panu przejść pod inne berło. Będzie to korzystniej dla stron obu.
— Jestem rojalistą, przywiązanym do dynastji.
— Ależ, hrabio, ja przedstawiam republikę dzisiejszym strojem.
— To nic. Mimo to włada pani berłem. Ale ja nie mam szansy. Szczególnie ta palmiarnia... Ciągłe mi się pani kryje.
— Cudowne palmy!
— Jak wszystko w Głębowiczach. Panie nawet ordynata nazywają cudownym.
— Pan się na to nie zgadza?
— A pani?...
Stefcia się zająknęła.