Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Panie hrabio, życzliwość pańska jest tu zbyteczna. O mojem wykolejeniu sądzić mogę tylko ja sama. Nadto... nie ma pan prawa obrażać mnie.
— To rzekłszy, odeszła z pozornym spokojem.
Łzy cisnęły jej się do oczu, straszny żal gniótł serce. Lucia pytała, co zaszło, ale napróżno. Stefcia milczała.
Panna Rita, widząc scenę z hrabią, jakkolwiek nie słyszała słów, domyśliła się o co poszło. Wracając do zamku, podeszła do Stefci.
— Co pani zrobił ten napuszony hrabia?
Zagadnięta zachowała spokój.
— Mnie? Nic — odparła.
— Ależ ja widziałam: on pani w czemś ubliżył. Nieznośna kreatura!
Lucia podniosła na Stefcię zdziwione oczy.
— Co! hrabia Barski ci ubliżył? ten obrzydły dziad? Ja mu dam! Zaraz powiem Waldemarowi. On go przykróci!
I dziewczynka zerwała się biec, lecz Stefcia chwyciła jej rękę.
— Ani mi się waż, Luciu.
— Bo ten dziad myśli, że on tu już panem, ale on ci dokuczać nie ma żadnego prawa. Ja mu tego nie daruję.
Stefcia uspokajała dziewczynkę. Panna Rita niczego dowiedzieć się nie mogła..




XXXVII.

Pewnego dnia polowano na polach z chartami. Cały orszak jeźdźców i amazonek wyruszył na żółte rżyska. Ordynat powybierał najlepsze konie wierzchowe pod siodła damskie. Dla Stefci masztalerz podprowadził karą arabkę, Erato, wierzchówkę Waldemara. Klacz z fantazją uderzała kopytami w ziemię, chrapiąc, z oczu jej sypały się iskry. Wszystkie konie miały bardzo bogate siodła i czapraki, nie zauważono więc, że Erato była w nowem siodle zamszowem i błękitnym czapraku, kupionym na wystawie. Tylko panna Rita, czujna i uważna, odrazu to spostrzegła. Stefcia wzdragała się, nie chcąc jechać w tak licznem towarzystwie, ale znęcona ulubioną jazdą, zgodziła się wreszcie. Waldemar sam podstawił jej rękę. Lekko wskoczyła na siodło, wyglądając powabnie w obcisłej amazonce z czarnego sukna. Na głowie miała mały kapelusik sportsmeński, ładnie ułożony na jej złoto-miedzianych włosach. Jechała z Brochwiczem. Młody hrabia nie czuł jakoś ochoty do rywalizowania z księciem Zanieckim. Hrabianka, mimo swej olimpijskiej urody, nie zajmowała go. Czuł większy pociąg do Stefci i podziwiał ją szczerze. Brochwicz, towarzysząc Stefci, dogadzał i ordynatowi, dopomagając mu do utworzenia nad nią dobrej opieki. Spisków przeciwko dziewczynie nie brakowało w obozach Melanji i jej ojca. Hrabina Ćwilecka dokładała swych usiłowań, wciągając córkę Paulę i barona Weyhera, ale ten okazał się twardszym. Brochwicz drażnił pewne osoby własnej sfery, lecz mu to sprawiało zadowolenie. Wynik był ten, że się ze Stefcią bawili doskonale.
Gdy towarzystwo konne wjechało na pola, puszczono ze smyczy charty. Dojeżdżacze na siwych koniach, poubierani w czerwone kurtki i długie czarne botforty, jak maki rozsypali się na żółtych przestrzeniach pól. Charty goniły szare zające, które jak wicher pomykały do lasu. Kilkunastu jeźdźców i kilka amazonek puściło się w cwał, roz-