Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

basenach. Każdą oświetlał odmienny kolor ogni bengalskich. Rozpylone pióropusza wody lśniły niby tęczowe smugi. Wiele osób dążyło do łodzi, strojnych w girlandy i różnobarwne płomyki. Gondolę „Stefanię“’ ozdabiały lampki tylko purpurowe i wieńce z róż, spływające do wody.
Druga orkiestra, fabryczna, grała na zmianę w altanie nad rzeką. Pan Maciej błąkał się także po parku, a widząc, że wszędzie jest coraz, piękniej, kiwał smutnie głową. Bał się odgadywać, dla kogo te cuda, ale mimowoli rozumiał.
Na tarasie hrabianka Barska wsunęła rękę pod ramię ordynata.
— Czy zechce pan pokazać mi iluminowane groty? — szepnęła z prośbą.
Była jakaś senna i zmysłowo pociągająca. Mocno wygorsowana suknia dodawała jej ponęt, ciemny, gorący ton ciała odbijał od jasnych materji i pajęczych koronek. Perły drżały jej na szyji.
Wsparła ciężko obnażone ramię na jego ramieniu i, pochylając głowę z pieszczotą, powtórzyła:
— Dobrze? pokaże mi pan te groty?
— Owszem, jeśli pani pragnie...
— Podobno są cudne.
W milczeniu zeszli z tarasu i udali się w głąb kwiatowego ogrodu między fontanny. Minęło ich kilka osób i panna Rita, która rzuciła na hrabiankę wzrok ironiczny, dziwnie przykry. Za Waldemarem obejrzała się zdziwiona.
Hrabianka mówiła:
— Śliczne są Głębowicze! Nawet sobie nie wyobrażałam, że tak piękne. Mieszka pan, jak w raju. Czy to daje panu wielką dozę szczęścia — spytała, zaglądając mu w oczy.
— To zależy, jak kto rozumie szczęście. Ja Głębowicze kocham nie za ich przepych, lecz że są moje. To moja gleba, mój teren pracy, który chcę doprowadzić do możliwej doskonałości.
— I pan potrafi. Dekoracje wspaniałe! ma pan kobiecą rękę i gust w urządzeniu rezydencji.
Waldemar spojrzał na nią niecierpliwie.
— Och! nie mówiłem o dekoracjach; W tem niema mej pracy. To są jeszcze pamiątki gustu babki Gabrjeli. Ja jedynie dbam o zachowanie tych zabytków. Babka chciała z Głębowicz zrobić drugi Wersal, pielęgnuję więc jej dzieło, nie żałując wkładów.
— Tak, kobiety mają zwykle większy pociąg i zdolność do tworzenia arcydzieł efektu. Pańska żona jednak nie będzie miała pola do samodzielnych występów, gdyż wszystko, co wymarzone, już jest. Chyba zapragnie zmian...
Waldemar uśmiechnął się. Odgadł intencje hrabianki; wyciągano go na oświadczyny.
— Jak niektóre kobiety są płaskie! — pomyślał.
Hrabianka spojrzała na niego z umizgiem.
— Czy pozwoliłby pan swojej żonie na zmiany, gdyby je zaprowadzić chciała?...
— Nie wiem, pani. To są rzeczy względne.
— Rozumiem! zależałoby to może od stopnia pańskich uczuć względem żony? Ale wielkie przywiązanie, miłość zmusza poniekąd do poświęceń...
Waldemar spojrzał zdziwiony.