Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Elzonowska raczyła zapytać kilka pań, dlaczego tak rzadko odwiedzają Słodkowce. Nie robiła tego w formie zaprosin, ale przez grzeczność.
Stefcia spojrzała na nią zdziwiona; nie często zdarzały się dumnej pani podobny humor. Kilka panien, zawiedzionych obojętnością Waldemara, podeszło do Stefci i Luci. Posypały się liczne pytania i lakoniczne odpowiedzi Lucia milczała jakby zalękniona. Na dany znak przez Waldemara podjechało lando ze Słodkowic i amerykan głębowicki, zaprzężony w cztery muzy.
Waldemar usiadł z paniami na przedniem siedzeniu obok Luci. Jeszcze trochę ukłonów — i pojechali. Za nimi potoczył się ponsowy amerykan.
Skoro tylko lando ruszyło, Lucia, korzystając z rozmowy matki z Waldemarem, rzekła do Stefci po francusku:
— Ach nareszcie! Ja się ich instynktownie boję!...
— Teraz ja powtórzę twe zapytanie, czy oni dzicy? — odrzekła Stefcia z bladym uśmiechem.
— Ach! nie dzicy, ale jacyś inni, nie nasza sfera...
— Zawcześnie ci, Luciu, decydować o tem — rzekł ostro Waldemar.
Lucia zmieszała się, spojrzała z przestrachem na matkę, zwiesiła głowę i szepnęła:
— Przepraszam.
Pani Idalja spytała niecierpliwie:
— Czy długo bawiłeś, Waldy, w Orzelsku, u Barskich?
— Nie byłem tam wcale.
Pani Idalja zrobiła wielkie oczy. Ogromne zdziwienie odmalowała się na jej twarzy.
— Voyons! nie byłeś u Barskich? Gdzie byłeś tak długo?
— Skąd takie przypuszczenie? Ja w Orzelsku?... Jestem w komitecie organizacyjnym wystawy i w tej sprawie jeździłem do W.. przytem musiałem się zająć umieszczeniem koni, które prowadzę.
— Więc chyba nie wiesz, co zaszło u Barskich?
Waldemar uśmiechnął się ubawiony.
— Owszem wiem od początku do końca.
— Do jakiego końca?
— Ciocia mówi o odmowie hrabianki Lignickiemu? A więc znam tę sprawę od początku starań księcia do kosza, jaki mu ofiarowano.
— I cóż na to mówisz?
— Nic. Życzę hrabiance Melanii nowego zwycięstwa i narzeczonego.
— Którym będzie?
— O! tak dalece nie przewiduję. Do startu staną legjony, ale kto otrzyma palmę... pewno i hrabianka jeszcze nie wie, cóż mówić o mnie — drwił z komiczną miną.
Pani Idalja wybuchnęła:
— Wiesz równie dobrze, jak ona i my wszyscy, kto najprędzej otrzyma ową palmę.
— Niestety! nie jestem domyślny.
— Ach, Waldy! irytujesz mnie. Voilá qae tu es ridicule! Otrzymanie jej od ciebie zależy.
— Ale ja nie będę się o nią starał — odrzekł dobitnie, już podrażniony.
— Dlaczego?