Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bardzo ładnie! — oburzyła się Lucia. — To znaczy, że ja nie jestem vis-á-vis.
— Jesteś pani, mais oui! Tylko pannie Ricie nie do twarzy na koźle.
— A jeszcze mniej na vis-á-vis pana! — odcięła się młoda panna.
— Ja państwo pogodzę — wtrąciła się Paula. — Niech pan Trestka odbierze lejce z rąk ordynata i będziecie wprawdzie nie vis-á-vis, lecz á cóté...
— Napewno niezadługo leżelibyśmy w rowie — zaśmiała się Rita.
— Voila! c’est le mot! W rowie — wtrącił baron Weyher, z uśmiechem na wąskich ustach.
Trestka rzucił mu złe spojrzenie.
— Najlepiej niech pan baron powozi w asystencji panny Pauli — odciął się zirytowany.
— Raczej ja w asystencji barona. Omylił się pan.
Trestka machnął ręką, jakby mówiąc: „Mało mnie to obchodzi“.
— No więc dobrze? — spytał głośno.
— Ja nie chcę. Tam na koźle pewnie błoto bryzga. Nie lubię być blisko koni — rzekła hrabianka.
— Ja również nie powożę. Tego sportu nie uprawiam — wysylabizował baron. — Ale może moja sąsiadka i pan Wilhelm?...
Stefcia pokręciła głową.
— Niepotrzebnie o tem rozprawiamy, bo pan ordynat dowiezie nas do miejsca i, jak sam mówi, nie da się zastąpić.
— Dziękuję pani za poparcie — zawołał Waldemar.
— Zresztą my będziemy śpiewali — rzekł Wiluś.
— Doprawdy? — spytała hrabianka Paula, mrużąc oczki.
— To dopiero projekt — wtrąciła Stefcia.
— Ale niebawem w czyn się zamieni. Więc co pani woli?
— Ich liebe dich, czy: Du liebst mich? — ozwał się Trestka.
— Najpewniej: „Wir lieben uns“ — dodała, śmiejąc się Paula.
— My będziemy śpiewali po polsku — rzekła Stefcia.
— Coś, co przypomina Heidelberg albo Sacré Coeur?
— Dlaczego Sacré Coeur?
— No więc może jaki inny klasztor.
— Ale dlaczego?
Trestka podniósł głowę do góry i, poprawiając binokle, rzekł krzykliwie:
— To dziwne! Ja nie uważam, żeby panna Stefanja trąciła zakonnicą.
— Za to on trąci bonifratrami! — mruknął Waldemar.
Rita parsknęła śmiechem.
— Qu’est-ce que c’est que „trąci“? — zapytał baron.
— Cʻest le mot dur, monsieur — odrzekła Stefcia z ładnym uśmiechem.
— Ah oui!
Do barona zwrócił się młody Szeliga:
— Dlaczego pan myślał, że panna Stefanja wychowana w klasztorze?
— Bo jest jakaś inna. Est-ce que je sais? Nie umiem tego określić. Może nie przeciętna? Mon Dieu! zawsze nie tak.
— Ja panu pomogę. Jest kryształowa, biała, jak śniegi tatrzańskie. Ale to nie klasztor urobił ją taką, to natura.